Książka "Halo! tu kreatywność" od dzisiaj ponownie w sprzedaży w największych księgarniach3/29/2024
Moja pierwsza książka "Halo! tu kreatywność" po dwóch latach przerwy trafiła wczoraj ponownie do sprzedaży.
Książkę możecie nabyć za pośrednictwem największych księgarni internetowych w Polsce. Więcej o książce TUTAJ Listę księgarni, w których można nabyć "Halo! tu kreatywność" znajdziecie na stronie Lubimyczytac.pl Miłego dnia! Pragnę podzielić się rekomendacją, jaką otrzymałem po warsztatach z kreatywności profesjonalnej i innowacyjności dla firm i biznesu, które poprowadziłem dla Działu Personalnego marki Rossmann. Jest to dla mnie rekomendacja niezwykle istotna, bo jest to nie tylko znana marka, ale też Grupa była wspaniała!
Zapraszam na Warsztaty dla biznesu z kreatywności profesjonalnej i innowacyjności. Na świecie za dużo mówi się o wymyślaniu, a za mało o realizacji konkretnych pomysłów. Zmieniam to podczas warsztatów dla biznesu poprzez pomaganie zespołom w tworzeniu rozwiązań, które są po pierwsze innowacyjne, a po drugie - zostaną realnie wdrożone. Wierzę, że osoby, które potrzebują kreatywności do konkretnych celów zawodowych, mogą nauczyć się używać jej w biznesie świadomie i precyzyjnie. Dlatego uczę innych jak reagować na najbardziej typowe scenariusze, które w biznesie blokują naszą kreatywność. Miłego dnia! Mylimy kreatywność z szaleństwem. To błąd! Co w takim razie odróżnia kreatywność od szaleństwa? Odpowiedź jest prosta: UŻYTECZNOŚĆ. Sam pomysł to jeszcze nie kreatywność. Żeby pomysł stał się kreatywnością musi przybrać konkretną, użyteczną formę. Kreatywność staje się więc "szarą codziennością" (co najlepiej widać na przykładzie technologii), kiedy pomysły okazują się przydatne, użyteczne, funkcjonalne i są akceptowane przez określoną grupę odbiorców. Trwa tydzień pracy z przekonaniami na temat kreatywności.
Poświęcam im uwagę, bo z przekonaniami pracuję w pierwszej kolejności podczas Warsztatów dla biznesu. Dzisiejsze przekonanie to: „Edukacja niszczy naszą kreatywność, która zanika i wyczerpuje się, kiedy stajemy się dorośli”. • To przekonanie jest wyjątkowo niebezpieczne, bo zamiast działać TERAZ – w dorosłym życiu, w biznesie, na gruncie zawodowym – marnujemy czas na poszukiwanie kreatywności utraconej w dzieciństwie. Pozwolę sobie nazwać to WYMÓWKĄ. [Żeby utracić kreatywność, musielibyśmy ją najpierw gdzieś przechowywać, czego oczywiście nikt z nas nie robi. Kreatywność jest procesem, o czym pisałem TUTAJ. Nikt więc nie trzyma jej "na czarną godzinę" w żyłach, w mózgu, ani w szpiku kostnym] W tym tygodniu rozprawiamy się z przekonaniami na temat kreatywności.
Wczoraj było „u nas się to nie uda”. Dzisiaj proponuję: „My ludzie wszyscy jesteśmy kreatywni, bo kreatywni się rodzimy”. Wyobraźcie sobie, że mówimy: „Wszyscy znamy się na finansach” (ostatecznie prawie każdy potrafi policzyć drobne w portfelu). Albo: „Wszyscy jesteśmy profesorami” (czy nie każdy z nas dysponuje jakąś wiedzą?) Ewentualnie: „Wszyscy jesteśmy specjalistami od IT” (kto nie potrafi włączyć komputera ręka w górę!) W tym tygodniu będziemy rozmawiać o przekonaniach w kontekście kreatywności, innowacyjności i zmiany.
Prowadząc warsztaty dla biznesu z kreatywności i innowacyjności pracuję głównie z przekonaniami, które stanowią główną blokadę kreatywności. Wierzę, że osoby, które potrzebują kreatywności do konkretnych celów zawodowych, mogą nauczyć się używać jej w biznesie świadomie i precyzyjnie. Powszechnie lubiany, ale jakże bezwartościowy nurt pop-kreatywności, który przewija się przez social media, z uśmiechem przekonuje nas, że kreatywni ludzie to ci, którzy mają pomysły. Najlepiej jeżeli pomysły takie będą kolorowe, wesołe i pozytywne. Jako zagorzały krytyk pop-kreatywności, nastawiony na wynik, rezultat i zmianę zaproponuję dzisiaj koncepcję nieco odmienną, bardziej przyziemną i brutalnie szczerą. Kreatywność oraz innowacyjność w biznesie są blokowane przez nasze reakcje na feedback oraz krytykę3/10/2024
Pora to zmienić!
Dzisiaj wychodzę z taką propozycją: 1. Zanim rozpoczniesz wartościowanie cytatu, który znajdziesz poniżej, na początek proponuję Ci zmianę podejścia do tego, co zaraz przeczytasz. 2. Zamiast więc myśleć automatycznie: „Przecież to się nie uda” zastanów się, co musiałoby się zmienić, żebyś dała/dał radę wysłuchać W SPOKOJU (bez lęku o swoją przyszłość i pozycję w grupie) publicznej krytyki ze strony osoby, która znajduje się w hierarchii niżej od Ciebie. TU NIGDY NIE CHODZI O „WIĘCEJ” POMYSŁÓW.
Gra toczy się o innowację, o ten jeden, sfinalizowany pomysł, dedykowany dla konkretnej grupy odbiorców. Przejęcie pełnej kontroli nad kreatywnością i nauczenie się jak można używać jej precyzyjnie, pozwala sięgać po innowacyjność, która pomaga firmom wysuwać się na prowadzenie. I Poniedziałkowy wpis o Netflixie wymaga dopowiedzenia. • Dla tych, co nie pamiętają, albo nie czytalli, przypomnę szybko: Marc Randolph i Reed Hastings zakładając Netflix (który w pierwszej wersji był wysłkową wypożyczalnią DVD) potrzebowali potwierdzenia tego, że uda im się przesłać płytę DVD tradycyjną pocztą. Kreatywność w biznesie to ciężka, odpowiedzialna praca, która prowadzi do innowacji.
Mamy tendencję do mylenia kreatywności z samym procesem wymyślania. Dzisiaj opowiem Wam o tym, dlaczego sam pomysł nie wystarczy, żeby nazwać coś kreatywnością, która – poza pomysłem – wymaga również realizacji, czyli wprowadzenia w życie innowacji z pomocą kompetencji i doświadczenia. Na początek zapamiętajcie tylko, że w biznesie nikt nie wprowadza innowacji bez udziału danych i kompetencji, co już za chwilę wyjaśnię. Produktem końcowym kreatywności w biznesie jest ład i porządek, czyli innowacja. Case study: Netflix3/4/2024
1. Kojarzycie kreatywność głównie z nieuporządkowaniem i brakiem schematów? No pewnie! To przecież kolejny popularny stereotyp na temat kreatywności, z którym warto się uporać!
Na etapie pomysłu i eksperymentu jest rzeczywiście sporo miejsca na chaos, ale w zdrowym, efektywnym procesie kreatywnym wszystko finalnie zmierza w kierunku uporządkowania: selekcji, wyniku, mierzalności, przewidywalności, kontroli procesu. • To o wiele pełniejszy i bardziej prawdziwy obraz kreatywności jako procesu. • Sam pomysł to jeszcze nie kreatywność. Pomysł wymaga realizacji, a kreatywność to praca, która prowadzi do innowacji. WYOBRAŹ SOBIE,
że znasz się na sprzedaży, więc opowiadasz mi o niej z pasją, tłumaczysz zawiłości tego zawodu, a ja w odpowiedzi mówię: "ci sprzedawcy to mają się fajnie, tak cały dzień tylko jeździć, zwiedzać. Zero ciężkiej pracy, zero siedzenia za biurkiem. Robić im się nie chce!". Wyobraź sobie, że mówię tak, bo kuzyn (taki przykład) jest przedstawicielem handlowym i kiedyś mi opowiadał, jak cały dzień siedzi w aucie i stąd narodziło się moje przekonaniem z którym za nic w świecie nie chcę się rozstać, chociaż to obciach opowiadać takie rzeczy. Czy dogadamy się? Czy wyjaśnisz mi co to jest sprzedaż, kiedy ja będę nadal uparcie trzymać się swojej historii o przedstawicielach handlowych na wakacjach w samochodzie? Nie sądzę. 1. Kreatywność w biznesie, to ciężka praca, która prowadzi do innowacji. Innowacja to (w uproszczeniu) wprowadzenie czegoś nowego. Kreatywność jest natomiast zdolnością do sięgania po to, czego jeszcze nie wiemy i czego nie znamy (o ile zajdzie taka potrzeba), na bardzo różnych etapach pracy (podczas wymyślania, testowania, wdrażania, sprzedaży, promocji itd.), żeby przekształcić NOWE, NIEZNANE I RYZYKOWNE w ZROZUMIAŁE, MIERZALNE I PRZEWIDYWALNE.
Dla wielu osób (słusznie) innowacja jest momentem, kiedy pomysł zamienia się w produkt, co nie oznacza jednak, że na samym końcu procesu, podczas wdrażania – nie ma już miejsca na kreatywność. Kreatywność o wiele częściej dotyczy fragmentów procesu niż jego całości. Żeby lepiej to zrozumieć, warto przestać wierzyć, że kreatywność jest jedna (punkt 2). Czy na pewno można mówić o jednej kreatywności, którą dałoby się odnieść do wszystkich obszarów profesjonalnej działalności człowieka?
Pomimo ogromnego zróżnicowania w kwestii tego, w jak wielu branżach pracujemy, nadal wpadamy w tę samą pułapkę, traktując kreatywność jako zjawisko jednolite, niezależenie od tego, w czym się specjalizujemy i jaki zawód wykonujemy. I nawet jeśli będziemy bronić tezy, że wszyscy jesteśmy kreatywni, to pozostaje jeszcze kwestia tego, że na pewno nie jesteśmy kreatywni w takim samym stopniu. Dzisiaj pragnę zapoznać Was z „Modelem czterech C” zaproponowanym przez Jamesa C. Kaufmana oraz Ronalda Beghetto, który pomaga rozumieć kreatywność w biznesie, w kontekście ogromnego zróżnicowania, które jej towarzyszy. Kreatywność z reguły błędnie rozumiemy jako pojedynczą umiejętność, którą posługujemy się wszyscy w taki sam sposób. W biznesie może mieć to szkodliwy wpływ na innowacyjność. Mówimy często, że my ludzie jesteśmy kreatywni, ale to trochę tak, jakby powiedzieć: „My ludzie mamy pracę”. Czy każdą pracę wykonuje się tak samo? Czy trzeba spełniać te same warunki, żeby pracować w różnych zawodach? Czy wszystkie prace wymagają tych samych kompetencji? No właśnie nie, i bardzo podobnie jest z kreatywnością w biznesie, w także innowacyjnością, do której ta kreatywność prowadzi.
Żeby lepiej zrozumieć ten problem na gruncie biznesu oraz innowacyjności opiszę dzisiaj aż 2 podziały kreatywność (w sumie 5 rodzajów), które w 1990 roku zaproponowała Margaret A. Boden w swojej słynnej, przełomowej książce „The Creative Mind. Myths and Mechanism”. Na górze róże, na dole fiołki. Po prawej stronie kreatywność, po lewej logika. Brzmi znajomo? Taki pogląd pojawia się w przestrzeni publicznej nadal dość często, a my wciąż chętnie w niego wierzymy. Czy warto?
Koncepcja prawej półkuli mózgu, jako tej która odpowiada za naszą kreatywność jest – przyznaję – bardzo kusząca. Problem polega jednak na tym, że nie do końca da się ją pogodzić z aktualnym stanem wiedzy na temat ludzkiego mózgu i tego, w jaki sposób udaje nam się wprawiać pomysły w ruch. Chcesz wiedzieć, co nauka proponuje zamiast przestarzałej kreatywnej półkuli? Przeczytaj mój nowy artykuł, w którym opisuję ten problem z pomocą rzetelnej, naukowej wiedzy (bibliografię znajdziecie się na samym końcu artykułu), która wyjaśnia skąd mit prawej półkuli wziął się w naszej kulturze, jak zdołał przetrwać do czasów obecnych i przede wszystkim, która część mózgu jest tak naprawdę odpowiedzialna za to, że udaje nam się wprawiać własne pomysły w ruch! W biznesie kreatywność i innowacyjność stąpają twardo po ziemi. Nie mają innego wyjścia, skoro ich celem jest osiągnięcie konkretnych, mierzalnych rezultatów.
Sięgając po kreatywność i innowacyjność w biznesie, na samym wstępie potrzebujemy silnego pain killera – skutecznego lekarstwa na prawdziwy nie-kreatywny, nie-innowacyjny ból. Ból, którym jest wąski, mocno ograniczony punkt widzenia (bolączka tak wielu ścisłych specjalizacji). Tym lekarstwem jest pełna gotowość do zmiany ram myślenia o problemach, którymi w danej chwili się zajmujemy. W procesach kreatywnych, podczas pracy nad projektami, pojawia się problem, który wynika z braku rozumienia różnicy między poprawkami, a zmianą koncepcji.
Bardzo często wydaje nam się, że dokonujemy poprawek, jednak tak naprawdę zmieniany wszystko, a to fatalnie działa na wydajność kreatywnej pracy w biznesie: zarówno naszego zespołu, jak i podwykonawców, których zatrudniamy do realizacji pomysłu i jego wdrożenia. Na schematycznej ilustracji ukazałem w sposób graficzny, jak należy rozumieć poprawki na poziomie detali, a jak całkowitą zmianę koncepcji. Nie mówimy „to się nie uda”, dopóki nie sprawdzimy, czy aby na pewno się to nie uda, dopóki nie poddamy w wątpliwość tego, co już znamy, co wiemy, do czego się przyzwyczailiśmy – z czym dobrze żyje się nam już od jakiegoś czasu.
Nie tu nie chodzi o to, żeby nie zarządzać ryzykiem, żeby nie zakładać, że ryzyko istnieje, żeby rzucać się na głęboką wodę bez zabezpieczenia się na wszelką ewentualność. Nie można jednak myśleć "u nas to się nie uda", albo "przecież tego się tak nie robi", jeszcze zanim dobry innowacyjny pomysł zostanie rzucony na stół podczas dyskusji! Tworzenie zasad dla kreatywności kłóci się trochę z samym pojęciem kreatywności, ale jeżeli nie zaczniecie od otwartości na to, co nowe i nieznane, nici z Waszego twórczego myślenia w biznesie. Potraktujcie więc potrzebę walki z przekonaniem "to się nie uda", jako kreatywną "pracę u podstaw". „U nas w firmie to się nigdy nie uda”. Słyszeliście kiedyś to zdanie? Jak można to wiedzieć nie podejmując żadnej próby?
Kreatywność w biznesie to ciężka praca, która prowadzi do innowacji. Innowacja to z kolei proces wdrażania czegoś co jest nowe i użyteczne zarazem. Nie można jednak sięgać po coś, czego jeszcze nie znamy, zakładając na wstępie, że to się nie uda. Nie można też uczyć się o kreatywności i innowacyjności w biznesie negując wszystkie pomysły tylko dlatego, że nie pozwalają nam one realizować projektów dokładnie tak, ja robiliśmy to do tej pory. „Nie jestem kreatywny, więc nie ma dla mnie szans”. „Pewnie masz rację, ale my nie mamy na to czasu”. I tak dalej. To wszystko nawyki i przekonania, nad którymi warto się zastanowić, bo w nich jest schowany ręczny hamulec, który zaciągamy nieświadomie i usiłujemy jechać dalej, sabotując tym samym innowacyjność i kreatywność w naszej firmie. Przygotowuję kolejne Warsztaty dla biznesu z kreatywności profesjonalnej i innowacyjności. Tym razem dla branży IT. Opowiem Wam, krok po kroku, jak się do tego zabieram
1. Konsultacje z Klientem, wstępne ustalenia i umowa. Poza samą wiedzą i odpowiednim przygotowaniem zawartości merytorycznej warsztatów, na pierwszym miejscu stawiam precyzyjne ustalenia w formie pisemnej i dobrze skonstruowaną umowę. Bez tego nie daję sobie nigdy zielonego światła do dalszych działań. Właśnie dlatego w mojej ofercie znajduje się 30 minut bezpłatnych konsultacji telefonicznych. Podczas takiej półgodzinnej rozmowy pytam o: a) problem, z jakim próbuje zmierzyć się zespół b) branżę c) wielkość grupy szkoleniowej d) formę, jaką miałyby przyjąć warsztaty; tutaj w grę wchodzą 2 opcje: na żywo lub on-line, przy czym w pierwszej kolejności namawiam Klientów na warsztaty na żywo, w siedzibie firmy, ewentualnie podczas wyjazdowego spotkania integracyjnego (czy też w innym miejscu, które zaproponuje Klient) e) termin warsztatów Byłem niedawno na „Oppenheimerze”, a jako wielki fan kina Nolana postanowiłem przełożyć film na język kreatywności.
Zapraszam do czytania! 1. Kreatywność wymaga postawienia granic Oppenheimer to film o nauce, więc pokazuje kreatywność naukowców. Nie zmienia to faktu, że wszyscy w podobny sposób posługujemy się kreatywnością. Istnieją (na przykład w pracy) zasady, których należy się trzymać (regulamin i tak dalej), lecz również takie, których nagięcie prowadzi do zaskakująco dobrych efektów (przykładem niech będzie niestandardowe wykorzystanie jakiegoś narzędzia, albo pójście z problemem do kogoś kto specjalizuje się w zupełnie innych sprawach i właśnie to świeże spojrzenie, z pozycji innej specjalizacji może dać świeże spojrzenie na problem, jaki nas nurtuje) 2. Kreatywność wymaga tego, by nie bać się popełniania błędów Jedną z niewielu zasad kreatywności jest wyzbycie się strachu przed popełnianiem błędu. W „Oppenheimerze” ten błąd mógł skończyć się naprawdę katastrofą, ale my, jako zwykli ludzie boimy się najczęściej popełniać błędy, które będą wymagać najwyżej nieznacznej korekty, za to wdrożenie ich do projektu może dać zaskakujące efekty, których poszukujemy. 3. Bez jasno określonego celu kreatywność nie ma najmniejszego sensu Oglądając „Oppenheimera” zwróćcie uwagę na to, że naukowcy są bardzo mocno skupieni na celu. Większość ludzi, myśląc o kreatywności, wyobraża sobie, że to takie czary-mary, magiczne zdarzenia, wena i wymyślanie dla samego wymyślania. Nic bardziej mylnego, bo wymyślać można w knajpie przy piwie ze znajomymi. Kreatywność wymaga celu i tego jednego pomysłu, który do tego celu wreszcie zaprowadzi. 4. Kreatywny zespół to specjaliści z wieloletnim doświadczeniem Czasami o tym zapominamy, ale są kreatywne zadania, do wykonania których nie potrzebujemy ani najtańszych, ani tez najbardziej ugodowych pracowników, lecz tych, którzy naprawdę znają się na temacie. Sama motywacja natomiast nie wystarcza, kiedy liczy się doświadczenie. 5. Niestandardowe rozwiązania potrafią przynieść doskonałe efekty. Ten punkt wychodzi poza fabułę. „Oppenheimer” został nakręcony bez CGI (po polsku „efekty komputerowe”), co w 2023 roku może wydać się ekstrawagancją. Reżyser, Christopher Nolan słynie z takich rozwiązań od lat. I rzeczywiście w przeszłości zadał sobie sporo trudu, żeby obejść się bez CGI. Przykładem jest „Tenet”, w którym rozbito prawdziwy samolot, czy „Incepcja”, w której scena walki w obracającym się budynku została nakręcona w ogromnym, wybudowanym specjalnie z tej okazji mechanizmie. Nolan nie robi tego wszystkiego na przekór zasadom, tylko jest przekonany, że w ten sposób osiąga efekt, który pragnie osiągnąć. Miłego dnia! Pytajcie o cel, nie o nowość.
Spotkaliście się z takim problemem? W dyskusji na temat nowej technologii jedna ze stron ją zachwala, sugeruje, że to absolutny hit, a druga – przeciwnie – twierdzi, że to nic nowego i do niczego się jej nie przyda, skoro udaje się jej osiągać podobny efekt za pomocą o wiele starszych narzędzi. Dotarliśmy do momentu, kiedy pierwszej stronie najczęściej z automatu przyznajemy rację tylko dlatego, że staje w obronie czegoś nowego, a drugą posądzamy o swego rodzaju zacofanie. Bez względu na to, po której stronie stajecie i jakie jest Wasze podejście do nowych technologii, ja zapytam ➡ Co na to Wasza kreatywność ❓ Ona wymaga przecież tego, by w jednym garze wymieszać lata doświadczenia z umiejętnością odkrywania tego, co dla nas nowe i nieznane. Warto zaznaczyć, że jakakolwiek próba oddzielania technologii od kreatywności to głupota, bo nie istnieje kreatywność bez udziału (jakiejś) technologii, podobnie, jak nie ma technologii bez kreatywności. Te dwa elementy działają na zasadzie sprzężenia zwrotnego, wzajemnie z siebie wynikają, wpływają na siebie, inspirują i prowadzą do kolejnych innowacji. Jeżeli mi nie wierzycie, zapytajcie najpierw, czy istnieje jakikolwiek wynalazek, który powstałby bez udziału długiego na całe dziesięciolecia łańcucha ludzkiej kreatywności, która krok po kroku wprowadzał kolejne zmiany, które dzisiaj składają się na coś, co aktualnie podziwiamy i co wydaje nam się technologicznie ostatnim krzykiem mody? Popatrzcie na swój smartfon. Rozłóżcie go na części pierwsze: ekran, bebechy, materiały, z których go zbudowano, procesor, RAM, złącze USB... Przy odpowiednio dociekliwym spojrzeniu dotrzemy aż do XIX wieku, do Charles'a Babbage’a i Ady Lovelace. Technologie ewoluują i stale się zmieniają, wynikają z siebie, łączą się w nowe konfiguracje i nie spadają na pewno nagle z nieba, jako cudowne remedium na wszystkie bolączki świata. Wracając do kreatywności. Bezkrytyczne podporządkowanie twórczego myślenia najnowszym technologiom tylko dlatego, że są one najnowsze to często pułapka. Nie lubię pracować na przestarzałych gratach. Po czasie okazują się one za wolne, za mało wydajne i zabierają za wiele czasu. Nie lubię też jednak marnować czasu na uczenie się nowych rzeczy tylko po to, żeby dojść do takich samych efektów, jakie udaje mi się osiągnąć z pomocą tego, czego nauczyłem się wcześniej, a co po prostu cały czas działa. Pytajcie więc o cel, nie o nowość. Dobór narzędzi to kwestia świadomości potrzeb, doświadczenia i kreatywnej wydajności. Sięganie po każdą nowinkę technologiczną tylko dlatego, że jest nowa, to technologiczna prokrastynacja. Traktujcie tę kwestie z odpowiednią dawką zdrowego sceptycyzmu i próbujcie nowych rzeczy, ale nie zamieniajcie na siłę działających narzędzi na nowsze. Poza tym, ostatecznie wszystko po czasie się starzeje. Miłego dnia! Jak stworzyć innowację, która przetrwa 520 lat?
Dotarła do mnie wczoraj wyjątkowa przesyłka, o której chcę Wam dzisiaj trochę opowiedzieć. Jak już pisałem gdzieś kiedyś wcześniej, po latach fascynacji obrazem Boscha „Ogród rozkoszy ziemskich” miałem nareszcie przyjemność oglądać go dwukrotnie w madryckim Prado mniej więcej miesiąc temu i doświadczenie to dosłownie zmieniło moje życie. Stąd właśnie wzięła się wczorajsza przesyłka: naprawdę pięknie wydane opracowanie „Hieronymus Bosch. The Complete Works”. Ikony kultury mają to do siebie, że niespecjalnie ma sens dyskutowanie z nimi (mogą się nam podobać lub nie, ale to zupełnie inna kwestia). A kiedy już ktoś 520 lat temu (szacuje się, że „Ogród rozkoszy ziemskich powstał około 1503 roku) robi coś takiego, jak Hieronymus Bosch, wówczas próba podważania tego kilkusetletniego autorytetu po prostu graniczy z szaleństwem. Moja osobista przygoda z Boschem musiała zacząć się jakieś 35 lat temu, może wcześniej. Moi rodzice, artyści, mieli po prostu w domu album z jego sztuką, taki stary, wydany w Polsce w 1987 (nadal mam go na półce). Kolory i jakość druku pozostawiały wiele do życzenia i właśnie dlatego postanowiłem kupić to cudowne opracowanie, które wczoraj dotarło do mojego domu, a które zawiera w sobie (na 512 stronach) ogromną liczbę detali, które trudno jest dostrzec nawet podczas oglądania prac Boscha na żywo. Po co piszę o tym wszystkim, skoro tak wiele nowości zaprząta nam głowę w czasie rzeczywistym? Coraz częściej spotykam się z takim stwierdzeniem, że kreatywność maszynowa jest bardziej wydajnym odpowiednikiem kreatywności ludzkiej tylko dlatego, że w parę sekund wytwarza coś, co utrzymane jest – jak to się mówi – w praktycznie dowolnej stylistyce. Zwróćcie uwagę na jedną rzecz: Bosch malował swój tryptyk dość długo (chyba nawet nie do końca wiadomo ile czasu), ale niezwykle trudno jest powiedzieć (odnosząc się do dzisiejszej terminologii), że zrobił to w jakiejś konkretnej stylistyce, która była dostępna w jego czasach, bo jego praca naprawdę jest jest jednym z istotnych elementów wizualnego dziedzictwa, z którego czerpiemy do teraz. Bosch odwoływał się wprawdzie (to jasne) do tego, co było popularne w jego czasach, odniósł się do malarstwa, które znał i zakodował w swojej pracy masę symboli, które składały się na świat, który go otaczał, jak również na mitologię, która go ukształtowała. Te mozolnie przetwarzane dane wejściowe zaowocowały jednak efektem, który zdumiewa i zachwyca do dnia dzisiejszego. I tutaj tkwi haczyk związany z ludzką kreatywnością: męczymy się z nią, nie rozumiemy jej, ale kiedy już zadziała, jej efekty trwają przez stulecia, a czasem nawet przez tysiąclecia. Zadajcie więc sobie pytanie: czy szybko, za jednym kliknięcie naprawdę zawsze się sprawdza i czy tylko o to chodzi? 520 lat, to kawał czasu. Miłego dnia! P.S. Fragmenty pochodzą z różnych obrazów, nie tylko z "Ogrodu". W 2023 roku nic, co powiemy o człowieku nie będzie miało pewnie sensu tak długo, aż przestaniemy wreszcie patrzeć tylko na zewnątrz, poza nas samych, poza ludzkie ograniczenia (bo tylko tym realnie dysponujemy). Dopóki nie przestaniemy zastanawiać się, kto robi coś lepiej i bardziej efektywnie od nas.
„X razy szybciej”, „za jednym kliknięciem”, „natychmiast”, to hasła, które przeceniamy od dłuższego czasu, jednak ich popularność zdaje się sięgać właśnie zenitu, ponieważ uwierzyliśmy ostatecznie, że prędkość jest jedyną rzeczą, która naprawdę ma wartość – bez względu na cel tego, co chcemy zrobić. Nie wymyśliłem hasła „10 razy szybciej”. Pożyczyłem je z postu reklamującego szkolenie w Social Mediach. Zastanowiła mnie wartość liczbowa tej obietnicy. 10 razy szybciej? Ale jak? Przeliczone z danych dostępnych po zbadaniu wyników pracy danej grupy osób, które ukończyły szkolenie? Czy brana była pod uwagę ich wydajność również wcześniej? Pracując 10 razy szybciej bylibyśmy w stanie w ciągu pojedynczej ośmiogodzinnej dniówki wykonać pracę przeznaczoną na 80 godzin. 80 godzin w 10 godzin, to brzmi dumnie. 80 godzin w 10 godzin za tę samą cenę? To zmienia trochę postać rzeczy. Ale co z tym odpoczywaniem? Przecież każdy to potrafi i wiadomo, że odpoczywać trzeba aktywnie, szybko i efektywnie, zgodnie z planem. 10 razy szybciej oznacza też 10 razy więcej informacji do przetworzenia, co dla naszych i tak mocno już przeciążonych mózgów może okazać się trudne do udźwignięcia. Tak zwaną Sieć Stanu Spoczynkowego (Default Mode Network) nauka uznała za niezbędną do zainicjowania procesów kreatywnych. Jest ona związana z nudą, z błądzeniem myślami, z tym stanem, jaki udaje nam się osiągnąć stanowczo za rzadko (gapiąc się w telefony w przerwie od robienia czegoś innego nigdy nie odpoczywamy zmuszając mózg do ciągłej konfrontacji z bodźcami). W DMN nie chodzi o to, żeby zatrzymać myśli (bo to oczywiście fikcja), lecz o to, aby myśli popłynęły w trochę inny sposób, niż wtedy, kiedy biegniesz na kolejne spotkanie w pracy – o to, żeby po lub w trakcie prawdziwego odpoczynku od zadań dnia codziennego pomysł wyłonił się zza muru tych myśli, które bombardują Cię w każdej sekundzie: obiad, praca, rachunki, zdążyć tu, zdążyć tam, co tam na FB, ci politycy, no kto to widział... Słuchając w dzieciństwie słynnej historii o eurekowej kąpieli w wannie, zetknęliśmy się z opowieścią o pomyśle wyłaniającym się właśnie ze stanu błądzenia myślami. Czy w 2023 roku uda nam się naprawdę błądzić myślami, skoro prawdziwe nic-nie-robienie przychodzi nam z taką trudnością? Skoro wszystko pragniemy robić 10 razy szybciej, a prawdziwa nuda stała się towarem deficytowym? Odpowiedź na to pytanie pozostawiam każdemu z osobna Rozmawiając na temat innowacyjności i kreatywności w biznesie dzisiaj, warto od czasu do czasu sprawdzić, jak innowacyjność taką postrzegali najważniejsi technologiczni myśliciele w minionych dekadach.
Na marginesie czytania najnowszej książki Gerda Gigerenzer "Zdrowy umysł w sieci algorytmów" (o której może kiedyś napiszę, bo jest świetna) zerknąłem na swój regał z książkami i stworzyłem zestawienie cytatów z lat 1903-2004, które można by zatytułować: "Od geeków do katastrofistów, niby wiek XX, ale prawie jak dzisiaj", a które pokazuje, jak zbieżne z naszym entuzjazmem, a także naszymi obawami okazują się być nieco przestarzałe, ale jakże aktualne przemyślenia osób zaangażowanych w badanie wpływu technologii na kulturę w XX wieku. Wprawdzie wygodnie jest myśleć o naszych czasach jako o tych, w których postęp technologiczny jest zjawiskiem najbardziej doniosłym, nie zapominajmy jednak o tym, że przełomy podobne do tych, które widzimy obecnie były już obserwowane i przewidywane przez słynnych myślicieli i specjalistów od bardzo dawna. |
AutorNazywam się Kuba Łuka. Moja specjalność to facylitowanie kreatywnego rozwiązywania problemów biznesowych Archiwa
Marzec 2024
Kategorie
Wszystkie
|