Zapomnij na moment o "Outside The Box". O kreatywności profesjonalnej i innowacyjności w biznesie11/17/2022
Porozmawiajmy o kreatywności od strony profesjonalnej "Myślenie nieszablonowe" oraz określenie „Outside the box” to dwa sformułowania, w jakich najczęściej podtapia się twórcze myślenie i kreatywność. Nie mówię, że oba nie są istotne, ale jednak – kiedy będziemy skupiać się tylko na nich, dość łatwo możemy dojść do mylącego wniosku, że aby w pełni ukazać kreatywne możliwości (swoje, czy swoich pracowników), wystarczy, że wpadniemy na jakiś szalony, nietypowy pomysł, a koło innowacji samo zacznie kręcić się za nas. Nie zacznie. "Co zrobić, gdy poziom kreatywności w zespole jest niezadowalający" ❓ "Co zrobić, by zmotywować grupę do działania" ❓ Takie pytania widzę na LI każdego dnia, śledzę je również w podręcznikach z zakresu HR oraz tych z zarządzania. I o ile same pytania nie są złe, powiem więcej – są bardzo istotne – o tyle próba odpowiedzi na nie mija się najczęściej z samym zagadnieniem kreatywności (czy też twórczego myślenia), bo usiłuje ująć te zjawiska w konkretne ramy środka zaradczego, który menedżer jest w stanie szybko i sprawnie zaimplementować w danym środowisku, bez dogłębnego zbadania czym owo środowisko jest i na jakich zasadach funkcjonuje. Powodzenia! Spotkałem się ostatnio z propozycją, by szkolić zespół na drodze eksperymentalnej burzy mózgów, gdzie każdy z uczestników miałby za zadanie wypluć z siebie powiedzmy 30 pomysłów w krótkim czasie – w konkursie z nagrodami (tak na marginesie uwielbiam infantylizowanie grup dorosłych ludzi). Pierwsze, o czym pomyślałem, czytając ten post, było pytanie o to: po co właściwie komu 30 pomysłów? "Think outside the box" to banał, którym posługujemy się wszyscy, ale prawda jest taka, że nikt z nas nie wychodzi poza pudełko, poza pudełko swojego własnego umysłu. Tam rodzi się każdy pomysł. Brałem w życiu udział w wielu projektach i w żadnym z nich wielość pomysłów (30 to lawina pomysłów, nie dajcie się jej przysypać) nie świadczyła o kreatywności. Przeciwnie, wielość jest wrogiem jakości, bo właśnie w niej gubimy umiejętność wybierania tego, co w nas najlepsze (najlepsze, czyli wymyślone, przebrane i wyselekcjonowane). Natknąłem się ostatnio na wyniki badań, które sugerowały, że tradycyjna, gloryfikowana burza mózgu średnio się sprawdza, bo napotykamy w niej jako użytkownicy na problem hierarchii w grupie, a to generuje całkiem sporo problemów dla tych jednostek, które z jakiegoś powodu czują się osadzone na podrzędnej pozycji w zespole. Dla mnie ma to sens (pracowałem z ludźmi, którzy śmiertelnie blokowali się już w relacji jeden na jeden). Jak w takiej sytuacji skutecznie zaimplementować magiczne narzędzia kreatywności z podręczników? Moim zdaniem jest to temat wart przemyślenia pośród wszystkich tych cudownych recept na twórcze myślenie zespołów. Wiecie o tym, że zespół The Beatles pracował latami na swój sukces? Wrócimy do tego później. Zdarzyło mi się opublikować jedną książkę o kreatywności. Zdarzyło mi się obronić doktorat, który częściowo o tym zjawisku opowiadał. Zdarzało mi się również przez lata pracować z ludźmi i pomagać im w przełamywaniu blokad twórczego myślenia... ...ale uwierzcie mi, nie zdarzyło mi się czytać większej liczby bzdur na ten temat, niż te, które odnaleźć można w książkach z zakresu zarządzania, HR-u, a także tutaj, na LI. Widzimy twórcze myślenie – własne oraz pracowników – w jakimś takim zbyt jaskrawym świetle. Wypatrujemy na horyzoncie metod poprawy kreatywnych możliwości na drodze wykonywania testów na kreatywność, nagród, burz mózgu i rozwiązań gotowych do wdrożenia z dnia na dzień, które w magiczny sposób mają przekształcić znudzonych podwładnych w kreatywne bestie. To niedorzeczne. Uwierzcie mi, nie czytałem jeszcze, żeby ktokolwiek, kogo interesuje człowiek, stwierdził, że kreatywność można napędzić w taki sposób. Twórcze myślenie nie jest gotowym modelem, który można przenieść wprost do "zakładu pracy". Twórcze myślenie to proces, który rozpoczyna się już w dzieciństwie, a który osłabia się i blokuje, lub też rozwija na przestrzeni całego życia. Twórcze myślenie to nie tylko kwestia myślenia dywergencyjnego, to nie tylko wyskakiwania z pudełka (out of the box) i wychodzenie poza szablony. Twórcze myślenie to również (a może przede wszystkim?) kompetencje pracowników i umiejętność łączenia w nową całość nabytej wcześniej wiedzy - nierzadko wiedzy interdyscyplinarnej. Dodajcie do tego zróżnicowanie branż, predyspozycje, kwestie interpersonalne, wychowanie, a także problem narzucania narzędzi kreatywnym pracownikom. Twórcze myślenie ulatnia się nierzadko właśnie na etapie niezrozumienia tego, że mamy do czynienia z bardzo wieloma zmiennymi. Twórczy pracownicy nie są bandą ludzi, których zatrudniono w jednym miejscu, a których należy po prostu zmotywować i wszystko będzie ok. Jeżeli więc poszukujecie gotowych schematów, które mają Wam pomóc w błyskawicznej poprawie warunków kreatywnych pracowników, jeżeli HR wciska Wam takie rozwiązania, pomyślcie dwa razy, zanim pójdziecie w tym kierunku. Nie o nagrody, nie o motywację chodzi, lecz o sam zespół. The Beatles nie byli grupą wymienialnych, randomowych pracowników, którzy wdrożyli pewną metodę działania. Ich zindywidualizowany proces kreatywny trwał wiele, wiele lat i właśnie dzięki temu daliśmy radę ich zapamiętać. Żeby tradycji stało się za dość, powinienem teraz odpalić kilka punktów na temat tego, jak krok po kroku osiągnąć cel, ale nie zrobię tego, bo twórcze myślenie nie jest zupką instant. |
AutorNazywam się Kuba Łuka. Moja specjalność to facylitowanie kreatywnego rozwiązywania problemów biznesowych Archiwa
Marzec 2024
Kategorie
Wszystkie
|