Z punktu widzenia szkolnej ławki, w której wszyscy spędziliśmy wiele godzin swojego życia, perfekcjonizm, a więc wpojony nawyk robienia wszystkiego jak najlepiej, był całkiem trafioną strategią, której po prostu od nas wymagano. W życiu zawodowym warto jednak pamiętać, że szkoła dawno się skończyła i można spokojnie przewartościować swoje podejście do perfekcjonizmu.
Profesjonalizm, a perfekcjonizm. Uleganie pokusom perfekcjonizmu prawie zawsze sprawia, że zużywamy możliwie najwięcej energii i poświęcamy na określone działania maksimum (lub nawet więcej) dostępnego czasu. Lubimy mylić perfekcjonizm z profesjonalizmem (nie, nie wymyśliłem tego). Tymczasem oba „izmy” znajdują się w oddzielnych galaktykach i wynikają z zupełnie odmiennych pobudek. Profesjonalizm – w bardzo dużym uproszczeniu – występuje tam, gdzie wiemy, jak coś zrobić dobrze, w miarę szybko i sprawnie. Znamy wszystkie niezbędne narzędzia (lub jesteśmy w stanie odkryć to, czego nam potrzeba), wiemy, z których z nich skorzystamy i jesteśmy w stanie wywiązać się z tego, co obiecaliśmy klientowi na etapie umowy, czy też jakichkolwiek innych ustaleń. Korzystamy z niezbędnego minimum energetycznego, żeby uzyskać maksimum efektu. Profesjonalizm z ekonomicznego punktu widzenia jest po prostu opłacalny, podczas gdy perfekcjonizm najczęściej nie. Mit: dłuższa praca jest więcej warta. Poza wspomnianym przeze mnie myleniem obu porządków w Polsce dość popularne jest podejście, które uznaje wyższość perfekcjonizmu nad profesjonalizmem. Profesjonalizm wydaje się mało atrakcyjny z punktu widzenia archaicznej, ale wciąż aktualnej ekonomii, która postrzega wartość pracy przez pryzmat godzin spędzonych na realizacji zadania, nie w kontekście jego poprawnego wykonania od A do Z. Dlatego też wiele razy już spotkałem się z opinią, że praca wykonana lepiej, ale w krótszym terminie jest dużo mniej warta od tej, na którą ktoś poświęcił więcej czasu i udowodnił w ten sposób, że naprawdę się napracował – w pocie czoła, być może z trudem dając radę dopasować się do obowiązującego terminu. Czy perfekcjonizm się opłaca? Możliwości percepcyjne naszych klientów są najczęściej osadzone dużo niżej od naszych ambicji. Albo ujmę to inaczej - „najlepiej” klienta znajduje się w innym miejscu, niż „najlepiej” wykonawcy. Zajęło mi wiele lat, żeby dotrzeć do tego punktu, w którym zorientowałem się, że bez względu na to, jak bardzo bym się starał, mój klient i ja zwracamy zawsze uwagę na zupełnie inne detale, a moje pojmowanie jakości znacząco różni się od tego, czego się ode mnie wymaga. Perfekcjonizm się w tym kontekście zupełnie nie opłaca. Sprawia, że w jednym czasie wykonujemy dwie prace. Pierwsza – na której bez względu na wszystko zawsze mamy się skupić i tylko ona się liczy – polega na tym, żeby dopasować się do potrzeb klienta. Druga – która zupełnie nie ma znaczenia – jest zupełnie bezsensowną stratą energii i opiera się na gonieniem za niedoścignionym ideałem, który projektuje nasz umysł. Skupianie się na obu pracach jednocześnie jest z każdego punktu widzenia nieopłacalne i nieprofesjonalne. Możliwość dodawania komentarzy została zablokowana.
|
AutorNazywam się Kuba Łuka. Moja specjalność to facylitowanie kreatywnego rozwiązywania problemów biznesowych Archiwa
Marzec 2024
Kategorie
Wszystkie
|