Wnioski po szkoleniu z kreatywności profesjonalnej i podstaw twórczego myślenia dla marki Rossmann4/27/2023 Wczoraj, kiedy wracałem pociągiem z Łodzi ze szkolenia z kreatywności profesjonalnej, które poprowadziłem dla Działu Personalnego marki Rossmann myślałem (między innymi oczywiście, nie róbmy sobie jaj, kto by zliczył myśli w głowie) o tym, że tak naprawdę nigdy nie planowałem, że zacznę uczyć.
Myślałem o tym, bo taksówkarz, który wiózł mnie z siedziby firmy na dworzec Łódź Kaliska, ciągnął mnie za język i zadał mi wreszcie pytanie, które mnie zaskoczyło: w jaki sposób zostaje się osobą, która prowadzi szkolenia. W tym roku minie 11 lat odkąd przyjąłem pierwszą propozycję pracy w roli wykładowcy/nauczyciela na Akademii Muzycznej w Katowicach, gdzie pozostałem przez kolejne trzy lata, prowadząc dla trzech kolejnych roczników o możliwościach, jakie technologia może dać artystom i w jaki sposób z jej pomocą poszerzyć swój twórczy. W międzyczasie wciąż pracowałem, jako twórca i producent (tak, przede wszystkim jestem kreatywnym praktykiem i stąd bierze się zdecydowana większość tego, co wiem o kreatywności), prowadząc gdzieś przy okazji warsztaty, wykłady, z bardzo różnych tematów, aż wreszcie odkryłem, że kreatywność jest tym zagadnieniem, które nie tylko interesuje mnie najmocniej, ale też posiadam w nim najwięcej doświadczenia, a także wiedzy – nie akademickiej i naukowej (bo ta pojawiła się o wiele później), lecz głównie praktycznej, zdobytej podczas blisko dwudziestu lat pracy z innymi ludźmi, z markami, firmami, instytucjami i przede wszystkim z samym sobą, z własnymi blokadami i całą masą ograniczeń, które są dla nas wszystkim przeszkodą podczas poszukiwania swojego twórczego potencjału. Trzy lata temu z hakiem odważyłem się wreszcie publicznie wypowiadać na temat kreatywności, co doprowadziło finalnie do wydania książki. Te ostatnie trzy lata były dla mnie chyba najtrudniejszym okresem. Poświęciłem na zgłębianie kreatywności całkiem sporo czasu, jednak – bez wsparcia uczelni, czy instytucji – robiłem to na własną rękę i szczerze mówiąc, najcześciej nie wiedziałem dlaczego i po co to robię. Po prostu pisałem, szkoliłem się, analizowałem temat na nowo, na wiele różnych sposobów, korzystając z wielu metodologii badań, poddając w wątpliwość, to co już wiedziałem. Poddając w wątpliwość samego siebie: jako jednostkę kreatywną i wykształconą. Dzisiaj, kiedy dzień wcześniej ponownie pokonałem tę samą trasę z Łodzi do Krakowa, tym samym pociągiem, na tym samym miejscu, prowadząc w ciągu zaledwie miesiąca dwa duże szkolenia z kreatywności profesjonalnej dla dwóch kompletnie różnych grup, dla kompletnie różnych branż, wiem, że temat kreatywności jest w Polsce naprawdę potrzebny. A wczorajsza grupa w Rossmannie? Zarówno ta na sali, składająca się z Liderek i Liderów, jak i ta on-line, w całej Polsce (w sumie ponad 200 osób). Petarda! Dawno nie czułem się tak zmęczony od twórczego napięcia na sali! Chciałem się tym z Wami podzielić, bez zbędnej analizy tego, co napisałem. Miłego dnia!
0 Komentarze
Kochamy podziwiać momenty szczytowe wyszarpane z szerokiego kontekstu czyichś biografii, wystawione na pokaz, jako dowód na to, że gdzieś tam są ludzie, którzy wpadają na doskonałe pomysły. A potem nie dość, że je realizują, to jeszcze zbijają na nich fortunę. Jobs, Musk, Gates, Zuckerberg, ty tylko niektóre ikony współczesnego świata zaawansowanej technologicznie kreatywności. Lubimy śledzić niusy z tymi nazwiskami. Szczęściarze. Nie mam pojęcia, jak dużym odsetkiem populacji świata są geniusze, zakładam jednak, że niewielkim. Gdyby jednak było tak, że tylko genialni wynalazcy, potężni przedsiębiorcy i przełomowi artyści mieli prawo szczycić się tym, że są kreatywni, uwierzcie mi, że do tej pory grzęźlibyśmy po kolana w błocie przy każdym większym deszczu. Nie będę pierwszym, który napisze, że kreatywność jest tak na dobrą sprawę głównym motorem napędowym kultury (Do bestsellerowych autorów, którzy o tym pisali, należy na przykład Harari, którego teoria plotki w „Sapiens”, to właśnie ludzka kreatywność, gdzieś tam na samym początku). Kultury, która ja rozumiem za starą, dobrą definicją Ralpha Lintona, jako ogół wytworów ludzkich i ich konsekwencji, które są podzielane i przekazywane dalej przez członków danego społeczeństwa. Za każdym wytworem ludzkim (rozejrzyj się, otaczasz się setkami tysięcy takich wytworów) stoi jeden zrealizowany pomysł, który określona grupa ludzi uznała za użyteczny. Kreatywność to jednak nie tylko przedmioty, nie tylko gadżety, aplikacje, oprogramowanie. Kreatywność drzemie w każdym artefakcie, który zrodził się w ludzkim umyśle. Czy w takim razie, dochodząc do sedna, istnieje prawdopodobieństwo, że w Twojej branży kreatywność jest niepotrzebna? Istnieje, jasne, jednak statystycznie rzecz biorąc, o wiele lepiej będzie, jeśli założysz, że w jakimś stopniu dokładasz również cegiełkę do gigantycznej konstrukcji z ludzkich kreatywności (celowo używam liczby mnogiej). Kreatywności, które nie muszą jednak przyjmować rozmiarów tak potężnych, jak te wynalazki, o których plotkują wszyscy. Obraz: Pieter Bruegel Starszy, Wieża Babel Bibliografia: Yuval Noah Harari, Sapiens Antonio Damasio, Odczuwanie i poznawanie 30 czerwca 1948 roku na Manhattanie po raz pierwszy zaprezentowano tranzystor podczas spotkania dla prasy (a tak przynajmniej twierdzi Walter Isaacson, ja jestem za młody, żeby to pamiętać). To ważna data, ponieważ pośrednio czerpiemy korzyści wynikające z tego wynalazku aż do dnia dzisiejszego. Ale ja nie do końca o tym, bo... ...chciałem zapytać tylko czy ktoś się orientuje, w którym kanale mediów społecznościowych jego konstruktorzy w Bell Labs przeczytali edukacyjny post informujący o tym, jak taki tranzystor poprawnie skonstruować. Yyy, ale ja tak serio? Tranzystor to znacząca innowacja, która zmieniła kierunek rozwoju całej naszej kultury – rozejrzyj się, otaczasz się konsekwencjami tego wynalazku, które ewoluowały przez lata do postaci komputerów, tabletów, smartfonów. Tranzystor to bezsprzecznie efekt działania kreatywności. Kreatywność jest narzędziem o uniwersalnym zastosowaniu, które na co dzień wprowadza w życie w zdecydowanej większości pomysły o zdecydowanie mniejszej sile rażenia. Pomysły Twoje, pomysły moje, pomysły każdego z nas. Tranzystor, koło, chleb, takie wynalazki zdarzają się niezwykle rzadko. Nie musisz być geniuszem, żeby być osobą kreatywną. To nie jest hasło motywacyjne, to taki banał, o którym się zapomina. Codziennie na LI czytamy o tym, jak poprawnie wykonać poszczególne czynności – jak poprawnie napisać post (pod żadnym pozorem nie uczcie się tego ode mnie), jak poprawnie napisać CV, jak ubrać się do pracy, jakich błędów w języku unikać, jak zarobić tyle samo hajsu, co ktoś, kto szczyci się jakąś tam sumą, jak jeden do jeden przełożyć cudze doświadczenie na nasz własne życie. Z chęcią dopasowujemy się do wzorca, ale poprawnie, zgodnie z gotową instrukcją, nie znaczy wcale kreatywnie – pozwolę sobie zakończyć ten post takim niby-głębokim zdaniem, które z powodzeniem dałoby się upchnąć na powierzchni mema. Dobra, koniec tych żartów, miłego dnia! Bibliografia: Walter Isaacson, Innowatorzy Ilustracja: daszhu83 (Freepik) Zastanawiałem się jakiś czas temu nad tym, co tak naprawdę oznacza dla nas przełom w życiu zawodowym – czy zawsze go dostrzegamy, czy dla wszystkich znaczy to samo i czy na gorąco jesteśmy w ogóle w stanie jakieś zlecenie określić mianem „przełomowego”. Na LinkedIn zajmujemy się głównie tym, co przynosi nam jako taki rozgłos w zawodowym „tu i teraz”, ale nieczęsto mamy chęć opowiadać o tym, skąd przychodzimy, a mnie osobiście właśnie takie historie o początkach, opowiadane przez innych ludzi, interesują najmocniej.
17 lat temu (tak wiem, to kawał czasu), kiedy kończyłem właśnie studia, przymierzałem się do obrony pracy magisterskiej i starałem się o miejsce na studiach doktoranckich, równolegle od chyba dwóch lat stawiałem pierwsze poważniejsze kroki na gruncie działalności producenckiej. Któregoś dnia przyjechał do mnie znajomy, proponując, byśmy wspólnie (wraz z jeszcze jedną osobą) skomponowali muzykę do startującego właśnie programu „Dekoratornia”, który miał być nadawany w stacji TV4. Zlecenie, z głodową stawką za robociznę, nie należało do tych, na których można było zarobić. Ponadto presja czasu była ogromna, bo na finalizowanie chyba siedmiu utworów mieliśmy około tygodnia, a perspektywy na przyszłość nie wyglądały najlepiej – program był w fazie testów, więc równie dobrze mógł po paru odcinkach wypaść z anteny i nigdy już tam nie powrócić. Zgodziłem się jednak wziąć to zlecenie. Teraz natomiast uważam, że właśnie ono zmieniło w moim życiu zawodowym absolutnie wszystko. Począwszy od tego, że był to mój telewizyjny debiut, pierwsza lekcja dbania o prawa autorskie, o umowę, o dyscyplinę pracy, skończywszy na tym, że jako passive income projekt przyniósł mi po czasie dochód na poziomie około 90 tysięcy złotych, co jednym może wydawać się niczym, dla innych to całkiem sporo, natomiast dla mnie był to – dla chłopaka zaraz po studiach – niewyobrażalny przełom, który od razu, już na starcie udowodnił mi, że kreatywność może być sposobem na życie. A kiedy jakiś czas po emisji, otrzymałem pierwszy przelew z Zaiksu na kwotę 17 000 złotych, to zanim wreszcie ucieszyłem się z tego faktu, byłem przekonany że: ktoś popełnił błąd, że walnął się o jedno zero, albo, że otrzymałem kwotę do podziału na całą naszą trójkę autorów i teraz będę musiał oddać to, co wcale mi się nie należało. Zabawne, prawda? W tamtym czasie tak właśnie myślałem jeszcze o tym, ile można zarobić na swoim pomyśle. Teraz po latach nie wiem, jak bardzo odmienne byłoby podejście do swoich możliwości, gdyby nie ten program, który tak swoją drogą puszczany był przez kolejne kilka lat w paru telewizjach i z tego, co wiem, cieszył się całkiem sporą oglądalnością. 17 lat temu podjąłem jednak to niewielkie ryzyko, które zmieniło mój punkt widzenia na świat, i tym właśnie chciałem się z Wami dzisiaj podzielić, bez morałów, bez jakichś specjalnych wniosków, bez rad, bez złotych myśli, tak po prostu. Miłego dnia! Mamy tendencje do osadzania kreatywności w świecie – często niedostępnych dla nas samych – wielkich innowacji, na skutek czego zapominamy o tym, że kreatywność sięga dużo dalej, poza technologię, chemię, medycynę, czy też inny model wynalazczości, który wymaga solidnego przygotowania w kwestii trudnych w obsłudze narzędzi. Kreatywność rodzi się zawsze z pewnej potrzeby i na tej zasadzie prawie wszyscy, każdego dnia przystępujemy – na mniej lub bardziej zaawansowanym poziomie – do procesu wymyślania. Po latach spędzonych na pracy z kreatywnością, a także po przeczytaniu masy materiałów na ten temat, jest dla mnie jasne, że to, na ile dla świata zewnętrznego (i dla nas samych) wydajemy się być kreatywni, zależy w bardzo dużym stopniu od tego, jakie są nasze osobiste, techniczne umiejętności nakierowania siebie na proces wymyślania, co ma bezpośredni wpływ na to, jak funkcjonuje nasz procesor, nazywany mózgiem. Musicie wiedzieć, że w stresie, kiedy zasuwamy na pełnych obrotach i za wszelką cenę chcemy zrealizować jakiś cel, który coraz mocniej nam się wymyka, za nic w świecie nie dawny rady wejść w proces przemyślenia i wymyślenia wszystkiego raz jeszcze. Znacie ten stan, kiedy niezobowiązujące wyjście na spacer potrafi zmienić wszytko? Kiedy budzicie się rano, pełni energii do działania, a przeszkody poprzedniego dnia udaje się pokonać dosłownie w 5 minut? To w dużej mierze kwestia tego, że mózg "jedzie na zupełnie innym biegu", niż wcześniej. Wielu naukowców zwraca uwagę na to, że istnieje zasadnicza różnica między „błądzeniem w myślach”, a samym działaniem. Ja wiem natomiast, że umiejętność płynnego przechodzenia między tymi dwoma stanami to recepta na przeprowadzenie projektu od fazy wymyślania, do fazy jego realizacji i wreszcie finalizacji. Podkreślam „płynnego przechodzenia”, bo raz nakreślony pomysł prawie zawsze wymaga cofnięcia się do samego źródła, do wymyślenia wszystkiego na nowo, dlatego też dystansowanie się do własnych koncepcji, do odrzucania ich w całości, lub w części, ma niebagatelne znaczenie w kontekście tego, czy uda nam się dany projekt w ogóle zrealizować. Często posługuję się zdaniem, które brzmi: „pomagam rozwijać kreatywność”. Czy jest to jednak w ogóle możliwe?
Kreatywność jest jak mięsień – i uwierzcie mi, że nie wymyśliłem tego teraz sam na poczekaniu. Nauka (konkretnie neurobiologia) dowodzi tego, że wbrew powszechnym przekonaniom, dzieci wcale nie są bardziej kreatywne od dorosłych, a my osiągamy pełnię swoich kreatywnych mocy dopiero w okolicach 35 roku życia. To oczywiście dobra wiadomość, ale nic nie dzieje się samo z siebie i dlatego użyłem porównania do mięśni. Żyjemy w społeczeństwie, w którym – gdyby zapytać określoną liczbę osób – kreatywność nie zajmuje jeszcze zbyt wiele miejsca w życiu. Nie dlatego, że naprawdę go nie zajmuje, ale dlatego, że zanadto o niej nie myślimy i nie próbujemy nawet odpowiadać sobie na pytanie o to, kiedy korzystamy z kreatywności. Nie mówić już o tym, co zrobić, by ową kreatywność wznieść na wyższy poziom. Teraz, kiedy opieramy swoją wiedzę głównie na wiedzy i opiniach innych osób (na konsumowanych nadmiernie szkoleniach, podcastach, postach – również takich, jak ten, który właśnie czytasz), kiedy podpatrujemy metody działania „mentorów” i nie zauważmy, że przenoszenie ich jeden do jeden na polem własnych działań po prostu nie może zadziałać, jeżeli nie odniesiemy nabywanej wiedzy do własnych potrzeb – kreatywność jest dodatkowo spychana na dalszy plan. Moim zdaniem warto się do niej dokopać. Najlepszym, co mnie spotkało w trakcie całych dwunastu lat edukacji podstawowo-średniej, był mój nauczyciel polskiego z liceum, który nie bał się mówić wprost, że wychwalane „Medaliony” Nałkowskiej są bolesnym wrzodem na dupie programu szkolnego, że Mickiewicz nie był tak świętą postacią, jaką usiłuje się go przedstawiać i dla przeciwwagi podsunął mi między innymi „Mechaniczną Pomarańczę” Burgeesa, która była być może pierwszą naprawdę „niepoprawną” lekturą w moim życiu.
Szkoła usiłowała uczyć mnie historii literatury XX wieku, jako okresu wypełnionego głównie książkami, które opowiadały o wojnie, o holocauście (z kompletnym pominięciem modernizmu, postmodernizmu i wielu innych istotnych zjawisk); romantyzm widniał w niej, jako niezbyt intrygująca epoka, naszpikowana utworami, które do porzygania powtarzały te same tematy utraconej Polski, a wieszcze przedstawiani byli, jako święci. I tak sobie dzisiaj myślę, że gdyby kuratorzy oświaty mieli wtedy tak wielką władzę, jaką właśnie otrzymali, być może mój nauczyciel polskiego nie dałby rady przekazać tego, co mi przekazał, a ja wierzyłbym, że „Pan Tadeusz” to absolutny szczyt polskiej kreatywności. Śniło mi się ostatnio, że ktoś nie chciał mnie zatrudnić do jakiegoś projektu, ponieważ nie skończyłem „odpowiednich” studiów. Wybudzając się z tego snu zastanawiałem się chwilę, co sprawiło, że w ogóle przyszły mi to do głowy. Otrząsnąłem się z tego snu i przeszedłem do normalnych, codziennych zajęć. Postanowiłem jednak zachować go w pamięci i wrócić do niego w chwili, kiedy najdzie mnie ochota na napisanie artykułu na temat tego, czy edukacja i kreatywność idą w parze, czy dopełniają się i czy potrafią się nawzajem wykluczać.
Czy edukacja jest istotna? Edukacja jest istotna, chociaż niekoniecznie rozumiana jako ta edukacja - klasyczna i powszechnie dostępna. Kiedy mówię „edukacja” mam na myśli ogół wiedzy i umiejętności, które zdobywamy na przestrzeni całego swojego życia. Kiedy mówię „edukacja” mam również na myśli uczenie się na bieżąco wszystkiego, co jest związane z wykonywaniem określonych zadań. I wreszcie - kiedy mówię „edukacja” - mam na myśli wiedzę na temat temat tego, jak warto się uczyć. Słowo „edukacja” wykracza więc poza szkoły, które w normalnym trybie zalicza się najczęściej w wieku 7-24 lat. Właściwa edukacja rozciąga się w zasadzie na całe nasze życie. Służy ona pogłębianiu i uaktualnianiu wiedzy i zdecydowanie nie jesteśmy w stanie bez niej funkcjonować - zwłaszcza jako jednostki, które zajmują się różnymi zadaniami kreatywnymi. Czy edukacja jest kreatywna? To jest bardzo trudne pytanie. Kreatywne jest na pewno indywidualne i wydajne wykorzystanie wiedzy, którą nabywamy na drodze edukacji. Kreatywne jest filtrowanie owej wiedzy przez pryzmat własnych doświadczeń i potrzeb. Kreatywne jest przełamywanie granic tego, czego się uczymy. Natomiast sztywne trzymanie się granic wyuczonych umiejętności najczęściej po prostu nie jest kreatywne i z tego punktu widzenia uważam, że sama edukacja może i daje nam narzędzia, ale to my sami musimy się nauczyć, jak kreatywnie tych narzędzi używać. Nie jest istotne, jak wielki bagaż wiedzy niesiecie na swoich plecach. Kreatywne będzie dopiero to, co z tym bagażem zrobicie - na swoich zasadach, z pełną gotowością do złamania każdej jednej zasady, którą na etapie edukacji przyswoiliście. Czy edukacja może zabić kreatywność? Tak, edukacja potrafi zablokować kreatywność. Dajcie sobie zaszczepić tę szkodliwą koncepcję, która mówi, że nie staniecie się kreatywni, dopóki nie opanujecie do perfekcji metod, których uczycie się od innych osób (nauczycieli, idoli i tak dalej), a będzie wielce prawdopodobne, że spuścicie swoją kreatywność w kiblu (proszę wybaczyć mi to wyrażenie) i staniecie się zwykłymi rzemieślnikami. Jest wielce prawdopodobne, że przestaniecie również zwracać uwagę na swoje największe zalety i zgubicie przy okazji elementy własnego stylu - bez względu na to, czym się zajmujecie. Korzystajcie więc z edukacji tak bardzo, jak tylko możecie, ale nie zapominajcie, że musicie pozostawić odpowiednio dużo miejsca na własny punkt widzenia, a także na indywidualne metody rozwiązywania problemów. Będziecie kreatywni tak długo, jak długo pozostaniecie w posiadaniu swoich własnych narzędzi kreatywnych. Edukacja służy temu, żeby te narzędzia wzbogacać, ale nie wolno ich całkowicie zastępować tym, czego uczycie się od innych ludzi. Poprowadziłem właśnie dla Allegro pierwszy naprawdę duży webinar na temat kreatywności, dla grupy szkoleniowej mniej więcej 300 osób, wśród których znaleźli się Super Sprzedawcy Allegro. Cieszy mnie to niezmiernie, bo kiedy półtora roku temu zakładałem Hasztag Kreatywność, a potem kiedy wydałem książkę, nie byłem pewny, czy mamy w naszym kraju jakiekolwiek zapotrzebowanie na kreatywność.
Teraz, po szkoleniu, które poprowadziłem w tym potwornym upale, wiem, że z całą pewnością kreatywność ma się dobrze, a jej najlepszy moment dopiero nadchodzi! Za kilka dni wrzucę link do nagrania Zdjęcie, zaraz po ;) |
AutorNazywam się Kuba Łuka. Piszę głównie o kreatywności i pomagam tę kreatywność rozwijać. Pracuję z markami, artystami i instytucjami. Wśród moich klientów znaleźli się między innymi: Allegro, GPD, Łowicz, Lubella i inni Archiwa
Maj 2023
Kategorie
Wszystkie
|