Najlepszym, co mnie spotkało w trakcie całych dwunastu lat edukacji podstawowo-średniej, był mój nauczyciel polskiego z liceum, który nie bał się mówić wprost, że wychwalane „Medaliony” Nałkowskiej są bolesnym wrzodem na dupie programu szkolnego, że Mickiewicz nie był tak świętą postacią, jaką usiłuje się go przedstawiać i dla przeciwwagi podsunął mi między innymi „Mechaniczną Pomarańczę” Burgeesa, która była być może pierwszą naprawdę „niepoprawną” lekturą w moim życiu.
Szkoła usiłowała uczyć mnie historii literatury XX wieku, jako okresu wypełnionego głównie książkami, które opowiadały o wojnie, o holocauście (z kompletnym pominięciem modernizmu, postmodernizmu i wielu innych istotnych zjawisk); romantyzm widniał w niej, jako niezbyt intrygująca epoka, naszpikowana utworami, które do porzygania powtarzały te same tematy utraconej Polski, a wieszcze przedstawiani byli, jako święci. I tak sobie dzisiaj myślę, że gdyby kuratorzy oświaty mieli wtedy tak wielką władzę, jaką właśnie otrzymali, być może mój nauczyciel polskiego nie dałby rady przekazać tego, co mi przekazał, a ja wierzyłbym, że „Pan Tadeusz” to absolutny szczyt polskiej kreatywności. Możliwość dodawania komentarzy została zablokowana.
|
AutorNazywam się Kuba Łuka. Piszę głównie o kreatywności i pomagam tę kreatywność rozwijać. Pracuję z markami, artystami i instytucjami. Wśród moich klientów znaleźli się między innymi: Allegro, GPD, Łowicz, Lubella i inni Archiwa
Wrzesień 2023
Kategorie
Wszystkie
|