Kuba Łuka | Kreatywne Studio Produkcji Muzycznej | Blog "Inne Dźwięki"
  • Hello
  • KSIĄŻKA
  • o mnie
  • SKLEP
  • Portfolio
  • kontakt
Inne Dźwięki
Niecodzienny Blog o Kreatywności,
Muzyce i Kulturze tworzenia rzeczy wyjątkowych

W powiększeniu: Pola Chobot & Adam Baran "Mży"

12/5/2019

Komentarze

 
Obraz
Foto: materiały zespołu

Parę miesięcy temu odwiedziłem położone w malowniczym, górskim otoczeniu studio Monochrom, gdzie zostałem poczęstowany fragmentem pięknego nagrania, które powaliło mnie charyzmą głosu nieznanej mi jeszcze wtedy Poli Chobot. Jakiś czas później w streamingu pojawił się utwór z tej sesji, zatytułowany „Mży”, który na wiele dni zagościł w moim domu. Barwa głosu, sposób zaśpiewania, wpadająca w ucho melodia, riff gitarowy i to piekielne, hałaśliwe solo na klarnecie basowym – piosenka zawiera w sobie dosłownie wszystko, co lubię. Słuchałem jej tak długo, aż w końcu napisałem do Poli i poprosiłem o rozmowę. Parę dni później spotkaliśmy się  w trójkę – Pola Chobot, Adam Baran i ja – i w trakcie półtoragodzinnej rozmowy poruszyliśmy wiele kwestii związanych bezpośrednio i pośrednio z procesem powstawania tego wyjątkowego – unikatowego na polskiej scenie - utworu, który stał się  na blogu Inne Dźwięki bohaterem kolejnego rozdziału cyklu „W powiększeniu”. Dodam tylko, że wywiad miał trwać z założenia około dwudziestu minut. Moi rozmówcy mówili jednak tak wiele pięknych rzeczy na temat tego jak i dlaczego tworzą, że nie sposób było im przerywać. Zapraszam do czytania!

CZYTAJ DALEJ >>>

1. Pomysł na piosenkę "Mży"



Adam: Muzycznie historia jest dość prosta. Na początku był gitarowy riff. Słuchałem w tym czasie starych bluesmanów takich, jak Son House, Lightin' Hopkins i w wyniku improwizacji powstał właśnie ten riff, który jest głównym motywem w „Mży”. Kiedy go wymyśliłem od razu rozłożyliśmy w pokoju sprzęt, nagraliśmy na szybko demówkę. Później Pola pracowała nad tekstem i wyklarowała się  forma całego utworu. Reszta zespołu dołączyła do nas w zasadzie dopiero w studiu.


Pola: Wysłaliśmy demówkę do Magdy Sowul i Filipa Laszuka, a więc do klarnecistki basowej i perkusisty - do muzyków, którzy nagrywali z nami „Mży”. Dawaliśmy im pełną swobodę, ale chcieliśmy też jednocześnie, żeby zachowali ten klimat, który Adam zawarł w pierwszym nagraniu demo, w którym znalazł się  na przykład pierwszy szkic beatu.


2. Linia wokalna


Pola: Czasami siadamy z Adamem i analizujemy sobie - z punktu widzenia skal, harmonii - jak moglibyśmy potraktować daną linię melodyczną, żeby uciec od banałów i oczywistości. Rozkminiamy sobie, z których skal moglibyśmy skorzystać, które byłyby ciekawe i potem ja się tym inspiruję, siadam i kombinuję, w jakim kierunku pójdzie melodia. Natomiast w „Mży” melodia wyszła bardzo naturalnie, można powiedzieć, że był to jakiś  taki magiczny rzut. Kompletnie się  nad tym wszystkim nie zastanawiałam. Wydaje mi się, że w pierwszej kolejności wymyśliłam główny vibe refrenowy. Z piosenką jest też związana taka dosyć zabawna historia. Zanim zaczęliśmy komponować numer wrzuciłam któregoś dnia na Instagram swoje zdjęcie z nieszczęśliwą miną, z podpisem „Jak wyjść z domu, gdy na świecie mży”. Znajoma skomentowała mi to: „masz początek nowej piosenki” i rzeczywiście jakiś czas później napisaliśmy „Mży”, które jest oparte na tym instagramowym wpisie.


3. Muzyka w kontekście tekstu i tekst w kontekście muzyki


Pola: Nigdy nie piszę słów poza muzyką – nie są to dla mnie dwie sfery, które funkcjonują osobno. Nasze praktyki są różne. W wypadku płyty „Jak wyjść z domu, gdy na świecie mży?” korzystałam na przykład czasami z jakichś gotowych, pojedynczych zwrotek, które kiedyś napisałam i wydawało mi się, że ich rytm pasuje do ogólnego klimatu piosenki. Jeżeli miałam coś  takiego zachowanego na komputerze i pasowało to do jakiegoś riffu, który wymyślił Adam, to korzystałam z tego i w oparciu o to budowałam melodię. To się  zdarzało jednak rzadko. Częściej było tak, że najpierw powstawała melodia i wtedy podciągałam słowa pod ogólną emocję, która kiełkowała. Staram się nie ograniczać i kombinuję na różne sposoby, dlatego przy okazji tej płyty czasami startowałam z jakiejś gotowej zwrotki, którą rozwijała dalej, a czasami zaczynałam od zupełnie drugiej strony. Wtedy melodia, harmonia, jakaś pierwsza emocja i riff stawały się dla mnie punktem wyjście, żeby do tego dobrać jakieś konkretne słowa.

Foto: materiały zespołu

4. Mżenie za oknem


Pola: Mżenie jest metaforą takiego ogólnego bezwładu. „Mży za oknem” to po prostu taka ogólna brzydkość, z którą trudno jest nam dać sobie radę. Jeśli chodzi o treść chodziło mi o odzwierciedlenie takiej perfidnej niemocy – że powinieneś, ale bardzo nie chcesz. I użyłam do tego takich bardzo prozaicznych środków, jak deszcz za oknem w kontrze do wszystkiego tego, co zmusza do tego, żeby wyjść z domu – pójście do szkoły, do pracy – kiedy człowiek jest totalnie przygwożdżony i po prostu nie chce, nie jest w stanie ruszyć z miejsca - tak  życiowo, ogólnie. Zależało mi, żeby nie dawać tą piosenką żadnej odpowiedzi. Ten tekst ma zresztą w sobie pewnego rodzaju suspens, takie zawieszenie – refren składa się  z pytania, ale żadna zwrotka nie zawiera w sobie odpowiedzi na to pytanie.


5. Nagranie i brzmienie


Adam: Z gitarowego punktu widzenia wszystko zaczęło się  w tym utworze od samego instrumentu – od jednej konkretnej gitary, którą akurat wtedy kupiłem. Szukałem dużej jazzowej gitary, żeby uzyskać takie jazzowe, mainstreamowe brzmienie, trochę  jak Wes Montgomery. Bardzo szybko okazało się, że ma ona fajne zastosowanie w duecie. Jeżeli ją  bardzo nisko nastroję i założę bardzo grube struny, bez problemu zapełnia lukę po gitarze basowej. Bo w „Mży” i na całej naszej płycie nie ma basu. Tak więc brzmieniowo „Mży” zaczęło się od samego instrumentu, od nisko strojonej gitary typu hollow body. Jeżeli chodzi o samo nagranie to oczywiście największe znaczenie miało studio Monochrom, w którym nagrywaliśmy z realizatorem Ignacym Gruszeckim. Ignacy – poza tym, że świetnie realizuje – jest też gitarzystą  i na tym gruncie mamy świetne porozumienie, bo on – podobnie jak ja - uwielbia takie brudne, przesterowane brzmienie tego instrumentu. Nagrywaliśmy na trzy wzmacniacze, wszystko na setkę.

Pola: Myślę że trzeba tutaj powiedzieć  jedną ważną rzecz. Weszliśmy do studia nagrywać całą płytę z totalnie nieogranymi numerami i jeszcze dzień przed nagraniem kończyłam niektóre teksty. Byliśmy więc totalnie na świeżo. Mieliśmy niewiele czasu, bo pierwsza sesja trwała jeden dzień i potem wróciliśmy jeszcze na dwa dni. Zależało nam na tym, żeby po prostu stanąć i zagrać. Żeby nie rozdrabniać się na osobne nagrywanie bębnów, gitar wokali. Przyjęliśmy taką  metodę, że stajemy w trójkę i nagrywamy wszystko na setkę. Potem dogrywaliśmy tylko trochę  dodatkowych gitar, jakieś drugie głosy. Zależało nam na tym, żeby była w tym słyszalna taka wyraźna, konkretna energia i zdradzę nawet, że zdarzyło nam się zostawić kilka pomyłek.

Adam: Nie zapraszaliśmy też żadnego zewnętrznego producenta. Chcieliśmy, żeby ta muzyka była na tyle surowa, na ile jesteśmy w stanie sami taką surowość uzyskać. Nie chcieliśmy, żeby producent kierował nas w jakimś  innym kierunku.

Pola: Chcieliśmy w stu procentach odpowiadać na to, co będzie na tym debiucie. Nie znaczy to, że na zawsze skreśliliśmy rolę producenta. Akurat w wypadku tej płyty chcieliśmy po prostu wziąć sprawę w swoje ręce i nie angażować do tego trzeciej głowy, która mogłaby wrzucić  i dołożyć coś od siebie. Mieliśmy też z tego powodu super frajdę i satysfakcję, bo udało nam się  to wszystko samodzielnie napisać i nagrać. Po skończeniu nagrań analizowaliśmy jeszcze to wszystko i mieliśmy jakieś takie myśli, że na coś tam nie było pomysłu i może ktoś by nas nakierował na coś innego, lepszego – w naszych głowach często pojawiały się takie głosy. Ale ostatecznie stwierdziliśmy, że pewnie taki właśnie miał być efekt finalny. Wyszło więc chyba na to, że sami wyprodukowaliśmy sobie płytę.

Adam: trzeba tutaj dodać, że naprawdę istotną rolę odegrał w produkcji wspomniany już Ignacy Gruszecki – realizator, który bardzo stymulował nas podczas nagrania i podsuwał nam cały czas jakieś pomysły i jego sugestie były zawsze trafne.


6. Studio nagrań – dodaje coś do tego, co tworzycie, a może was ogranicza?


Adam: Mi osobiście studio nagrań dodaje skrzydeł. Cały ten proces, kiedy w studiu podpinam wzmacniacze, mam wymarzone brzmienie, nie ma żadnych kompromisów w kwestii głośności i mogę sobie w tych warunkach grać i improwizować – to zdecydowanie pobudza moją kreatywność.

Pola: Dla mnie – dla odmiany – etap pracy w studiu jest wciąż trochę  stresujący. Przy okazji nagrywania pierwszej EP-ki miałam taką historię, że przyjechałam do studia i pierwszy raz w swoim życiu przez kilka godzin nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Zrezygnowaliśmy z nagrywania wokali i chłopaki postanowili, że zarejestrują instrumenty, a głos dogramy w innym terminie. W którymś momencie Filip Blaszok – ówczesny perkusista - podszedł  i powiedział do mnie - „dobra Pola, nie nagrasz tego i tak, to walnij sobie drina”. I rzeczywiście wypiłam drina, głos zaczął mi wracać i ostatecznie nagrałam tę EP-kę. Skonsultowałam to niedługo potem z laryngologiem i on powiedział mi, że to jest psychika. Ja jestem zawsze bardzo zestresowana w studiu – możliwe, że ograniczenia czasowe tak na mnie działają i gdyby ich nie było, to jakoś inaczej bym do tego podchodziła. Teraz jestem na tym etapie, że dopiero uczę się pracy w studiu i staram się widzieć to mniej jako przeszkodę, a bardziej jako szansę, żeby eksplorować brzmienia. Uczę się  traktować ten czas w studiu, jako coś, co mogłoby mnie pobudzać.


7. Jaka część kreatywnego procesu wpływa najmocniej na wasze rdzenne i surowe brzmienie?


Pola: Ja myślę, że to brzmienie może mieć związek z ograniczeniami, które sami sobie narzuciliśmy. Na początku wiedzieliśmy, że gitara, głos i słowo mają stanowić trzon. Przyjęliśmy, że dzięki temu paradoksalnie będziemy w stanie korzystać z lepszych rozwiązań, że te ograniczenia będą w stanie podsuwać nam jakąś taką maksymalną prawdę o muzyce. Myślę, że znaczenie może też mieć to, że tworzymy jako para – bo jesteśmy parą w życiu i na scenie. To stwarza pewne specyficzne warunki, w jakich tak muzyka powstawała – pisaliśmy te rzeczy w domu, w sumie na samą gitarę, a więc od początku było to bardzo surowe i minimalistyczne.

Adam: Odpowiedzią może tu być też brak gitary basowej. Stwierdziliśmy, że nie będzie w naszym projekcie basisty i spróbujemy poszukać czegoś  innego. To narzuciło kilka rozwiązań, które składają się  na nasze brzmienie. Przy procesie uzyskiwania surowości i rdzenności brzmienia znów muszę wspomnieć Ignacego. Pamiętam, że był kiedyś dawno temu na naszym koncercie na festiwalu F.A.M.A. i zachęcał nas wtedy, żebyśmy bardzo szybko nagrywali nasze utwory. Mówił nam wtedy, że jeżeli będziemy odkładać i szlifować te kawałki, to wtedy ucieknie z nich prawda. Podkreślał też, że płyta ma rejestrować moment, w jakim jesteśmy w danej chwili, że za trzy lata – będąc innymi ludźmi – możemy nagrać po prostu kolejną płytę. Wiadomo, że każdy numer można nagrywać  kilka lat i on nigdy nie wyda się  wystarczająco dobry i cały ten proces można rozciągać w nieskończoność. Mieliśmy zresztą  takie doświadczenie z zespołem Jabłonka, który jest obecnie zawieszony. Tam ulegliśmy takiemu niekończącemu się udoskonalaniu materiału i w efekcie finalnym nasza płyta się  nie ukazała.

Pola: Przy nagraniu całej naszej najnowszej płyty narzuciliśmy sobie deadline i staraliśmy się robić  te rzeczy w miarę jednak szybko. W związku z tym nie rzeźbiliśmy tego jakoś bardzo długo. Dosyć szybko klepaliśmy ostateczną wersję, stwierdzaliśmy, że zostaje tak, jak jest, ustalaliśmy jakieś dodatki – jak na przykład klarnet w „Mży” - i przechodziliśmy do kolejnej piosenki.


8. Dlaczego gracie piosenki?


Adam: Piosenki są najbardziej komunikatywną  formą. Lubię słuchać też innych rzeczy – lubię, ambient, awangardę, jazz – ale piosenka jest dla mnie od zawsze najgenialniejszym odkryciem w muzyce. Można się  z jej pomocą komunikować międzypokoleniowo. Chodzi o połączenie tekstu z muzyką, o powtarzalność i specyficzną melodyjność.

Pola: Postawiliśmy sobie takie wyzwanie. Stwierdziliśmy, że fajnie będzie stworzyć dobrą piosnkę, która będzie miała zwrotkę, refren, bridge,  że będzie niosła z sobą coś powtarzalnego. Okazało się, że nie jest to aż takie proste.

Adam: to było bardzo duże wyzwanie. Ale z drugiej strony chcieliśmy być po prostu komunikatywni. Mamy zamiłowanie do odlotów, do takich rzeczy, jak na przykład solo w „Mży” i chcieliśmy te ciągotki zrównoważyć właśnie piosenkami. Wiedzieliśmy, że ludziom będzie to dużo łatwiej odbierać, niż gdybyśmy nagrali jedenaście utworów, które byłyby półtoragodzinnymi odlotami, improwizacjami i noisami.

Pola: Patrząc na to jeszcze z punktu widzenia treści, dużo łatwiej jest mi zawrzeć pełny i jasny komunikat w takiej formie, która ma zwrotkę i refren. Tak więc myślę,  że komunikatywność to najlepsze słowo na odpowiedzenie na to, dlaczego wybieramy piosenki.


9. Dwuczęściowy podział „Mży” i zakończenie utworu


Pola: To nie było takie proste. Początkowo obawiałam się takiego dwuczęściowego podziału piosenki. Chciałam trochę poszaleć w innym numerze, ale akurat w „Mży” - na samym początku powstawania utworu - nie chciałam tracić  tego potencjału i struktury prostej, spokojnej piosenki. To był pomysł Adama, żeby dodać tam takie przekorne, psychodeliczne zakończenie - żeby poszaleć i nie wracać już do struktury piosenki. To jest ciekawe, bo życiowo bardzo różnimy się  temperamentami. Ja jestem histeryczna i żywa, a Adam jest ostoją spokoju i cierpliwości. Ale akurat w „Mży” te dwa temperamenty się podmieniły. W początkowej fazie ja chciałam to pociągnąć w taki naprawdę spokojny sposób, a Adam od razu chciał z tego zrobić  taką schizofreniczną piosenkę, składającą się  z dwóch różnych części.
Kiedy postanowiliśmy już, że utwór będzie podzielony, przyszedł nam do głowy pomysł, żeby zaprosić Magdę Sowul. Chodziło o to, żeby wciągnąć do utworu instrument, który będzie naszym zdaniem brzmieniowo najmniej osadzony w muzyce bluesowej. Tak właśnie znalazło się tam solo na klarnecie basowym.

Obraz
Foto: materiały zespołu

10. Co robicie,  żeby być kreatywnym?


Pola: Ja się  staram stymulować innymi dziedzinami sztuki. Bardzo dużo czytam. Ponieważ rzuciłam niedawno studia na piątym roku z krytyki literackiej, staram się  nadrabiać zaległości z poezji współczesnej. To mnie stymuluje, żeby wytwarzać jakieś swoje obrazy, pisać i myśleć o nowych utworach. Robimy też  sobie takie „obozy spokoju”. Wyjeżdżamy i staramy się wyciszyć maksymalnie. Wyciszyć od społeczeństwa, bo Adam nie rusza się  bez swojej gitary, tak więc muzyka zawsze nam towarzyszy. Inspirują mnie też rozmowy z ludźmi – o literaturze, sztuce. Staramy się też chodzić na koncerty, z których czerpiemy potem energię  do działania.

Adam: Mnie podobnie – do kreatywności pobudza bombardowanie głowy wartościowymi rzeczami. Mam na myśli dobre kino, literaturę i przede wszystkim muzykę, bo u mnie inspiracje biorą się głównie od innych muzyków.


11. Co Pola Chobot i Adam Baran radzą ludziom, którzy dopiero zaczynają pisać piosenki?


Pola: Nie bójcie się kombinować, nie bójcie się korzystać z nieoczywistych rozwiązań. Nie trzymajcie się w ryzach tego, że to muszą być jakieś konkretne akordy i konkretne struktury. Z własnej perspektywy mogę powiedzieć, że moim wrogiem jest jakiś taki śladowo pojawiający się głos, że to, co piszę, będzie zbyt pojechanie i nikt tego nie będzie chciał słuchać. Myślę, że w takich chwilach trzeba mieć to po prostu gdzieś i że za wszelką cenę trzeba być w zgodzie z samym sobą. To jest chyba najważniejsze.

Adam: Ja myślę podobnie. Z tym że tak z punktu widzenia technicznej strony słuchania muzyki radziłbym jak najwięcej zgłębiać muzykę innych ludzi, żeby się  po prostu jej uczyć. A jeżeli chodzi o taką stronę emocjonalną, to radzę po prostu ufać sobie, ufać własnej intuicji.

Pola: To zaufanie jest takim głównym składnikiem ciążenia emocjonalnego, które gdzieś tam później pojawia się w piosenkach. Po prostu wychodzisz i wierzysz w to co śpiewasz, w to co robisz, w to, co się dzieje i wtedy tylko ma to sens. Wiem, że to może brzmieć jak takie pierdzielenie trochę, ale w gruncie rzeczy te myśli o strachu przed samym sobą i o tym, czy ludzie nas będą chcieli słuchać, czy nas zaakceptują takich a nie innych potrafią być naprawdę bombardujące. I myślę, że gadanie o tym – pomimo tego, że jest oczywiste – jest wciąż potrzebne. Szczególnie teraz, kiedy żyjemy w XXI wieku, w dobie Facebooka, w dobie Instagrama, gdzie wszyscy są specjalistami od wszystkiego i każdy każdego ocenia.


Kuba Łuka
Komentarze
    Obraz
    O Autorze:

    Kuba Łuka. Producent muzyczny i kompozytor. Autor licznych artykułów o muzyce i kreatywności. W 2016 roku obronił doktorat na temat przemian w sposobie tworzenia muzyki w XX i XXI wieku. Niedługo ukaże się jego pierwsza książka: "Nowe Dźwięki. Jak być Kreatywnym i nagrać własną płytę Lepiej".
    Obraz


    Archiwa

    Marzec 2020
    Grudzień 2019
    Listopad 2019
    Październik 2019
    Lipiec 2019
    Luty 2019
    Grudzień 2018
    Listopad 2018
    Lipiec 2018
    Czerwiec 2018
    Maj 2018
    Kwiecień 2018
    Styczeń 2018
    Grudzień 2017
    Listopad 2017


    Kategorie

    Wszystkie
    1969
    2016
    2017
    2019
    2020
    Album
    Analog
    Aranżacja
    Aranżacja
    Artykulacja
    Artysta
    Cisza
    Cyfra
    Grunge
    Hałas
    Hałas
    Hip-hop
    Kaseta
    Kompozytor
    Kreatywnośc
    Kreatywność
    Lata 60
    Lata 80
    Lata 90
    Metal
    MTV
    Muzyka Alternatywna
    Muzyka Elektroniczna
    Muzyka Filmowa
    Najlepsza Muzyka
    Noise
    Nowa Muzyka
    Offtopic
    Pieniądze
    Piosenka
    Płyta
    Polska
    Polska Muzyka
    Pop
    Portugalia
    Producent Muzyczny
    Realizator
    Rozmowa
    Rozwój
    Serial
    Smog
    Solówka
    Streaming
    Studio Nagrań
    Sztuka
    Telewizja
    The Beatles
    Trip-hop
    Utwór
    W Powiększeniu
    Winyl
    Wywiad
    Zarabianie
    Zespół


    Kanał RSS

Wspierane przez Stwórz własną unikalną stronę internetową przy użyciu konfigurowalnych szablonów.
  • Hello
  • KSIĄŻKA
  • o mnie
  • SKLEP
  • Portfolio
  • kontakt