Parę miesięcy temu odwiedziłem położone w malowniczym, górskim otoczeniu studio Monochrom, gdzie zostałem poczęstowany fragmentem pięknego nagrania, które powaliło mnie charyzmą głosu nieznanej mi jeszcze wtedy Poli Chobot. Jakiś czas później w streamingu pojawił się utwór z tej sesji, zatytułowany „Mży”, który na wiele dni zagościł w moim domu. Barwa głosu, sposób zaśpiewania, wpadająca w ucho melodia, riff gitarowy i to piekielne, hałaśliwe solo na klarnecie basowym – piosenka zawiera w sobie dosłownie wszystko, co lubię. Słuchałem jej tak długo, aż w końcu napisałem do Poli i poprosiłem o rozmowę. Parę dni później spotkaliśmy się w trójkę – Pola Chobot, Adam Baran i ja – i w trakcie półtoragodzinnej rozmowy poruszyliśmy wiele kwestii związanych bezpośrednio i pośrednio z procesem powstawania tego wyjątkowego – unikatowego na polskiej scenie - utworu, który stał się na blogu Inne Dźwięki bohaterem kolejnego rozdziału cyklu „W powiększeniu”. Dodam tylko, że wywiad miał trwać z założenia około dwudziestu minut. Moi rozmówcy mówili jednak tak wiele pięknych rzeczy na temat tego jak i dlaczego tworzą, że nie sposób było im przerywać. Zapraszam do czytania! CZYTAJ DALEJ >>> 1. Pomysł na piosenkę "Mży" Adam: Muzycznie historia jest dość prosta. Na początku był gitarowy riff. Słuchałem w tym czasie starych bluesmanów takich, jak Son House, Lightin' Hopkins i w wyniku improwizacji powstał właśnie ten riff, który jest głównym motywem w „Mży”. Kiedy go wymyśliłem od razu rozłożyliśmy w pokoju sprzęt, nagraliśmy na szybko demówkę. Później Pola pracowała nad tekstem i wyklarowała się forma całego utworu. Reszta zespołu dołączyła do nas w zasadzie dopiero w studiu. Pola: Wysłaliśmy demówkę do Magdy Sowul i Filipa Laszuka, a więc do klarnecistki basowej i perkusisty - do muzyków, którzy nagrywali z nami „Mży”. Dawaliśmy im pełną swobodę, ale chcieliśmy też jednocześnie, żeby zachowali ten klimat, który Adam zawarł w pierwszym nagraniu demo, w którym znalazł się na przykład pierwszy szkic beatu. 2. Linia wokalna Pola: Czasami siadamy z Adamem i analizujemy sobie - z punktu widzenia skal, harmonii - jak moglibyśmy potraktować daną linię melodyczną, żeby uciec od banałów i oczywistości. Rozkminiamy sobie, z których skal moglibyśmy skorzystać, które byłyby ciekawe i potem ja się tym inspiruję, siadam i kombinuję, w jakim kierunku pójdzie melodia. Natomiast w „Mży” melodia wyszła bardzo naturalnie, można powiedzieć, że był to jakiś taki magiczny rzut. Kompletnie się nad tym wszystkim nie zastanawiałam. Wydaje mi się, że w pierwszej kolejności wymyśliłam główny vibe refrenowy. Z piosenką jest też związana taka dosyć zabawna historia. Zanim zaczęliśmy komponować numer wrzuciłam któregoś dnia na Instagram swoje zdjęcie z nieszczęśliwą miną, z podpisem „Jak wyjść z domu, gdy na świecie mży”. Znajoma skomentowała mi to: „masz początek nowej piosenki” i rzeczywiście jakiś czas później napisaliśmy „Mży”, które jest oparte na tym instagramowym wpisie. 3. Muzyka w kontekście tekstu i tekst w kontekście muzyki Pola: Nigdy nie piszę słów poza muzyką – nie są to dla mnie dwie sfery, które funkcjonują osobno. Nasze praktyki są różne. W wypadku płyty „Jak wyjść z domu, gdy na świecie mży?” korzystałam na przykład czasami z jakichś gotowych, pojedynczych zwrotek, które kiedyś napisałam i wydawało mi się, że ich rytm pasuje do ogólnego klimatu piosenki. Jeżeli miałam coś takiego zachowanego na komputerze i pasowało to do jakiegoś riffu, który wymyślił Adam, to korzystałam z tego i w oparciu o to budowałam melodię. To się zdarzało jednak rzadko. Częściej było tak, że najpierw powstawała melodia i wtedy podciągałam słowa pod ogólną emocję, która kiełkowała. Staram się nie ograniczać i kombinuję na różne sposoby, dlatego przy okazji tej płyty czasami startowałam z jakiejś gotowej zwrotki, którą rozwijała dalej, a czasami zaczynałam od zupełnie drugiej strony. Wtedy melodia, harmonia, jakaś pierwsza emocja i riff stawały się dla mnie punktem wyjście, żeby do tego dobrać jakieś konkretne słowa. Foto: materiały zespołu 4. Mżenie za oknem Pola: Mżenie jest metaforą takiego ogólnego bezwładu. „Mży za oknem” to po prostu taka ogólna brzydkość, z którą trudno jest nam dać sobie radę. Jeśli chodzi o treść chodziło mi o odzwierciedlenie takiej perfidnej niemocy – że powinieneś, ale bardzo nie chcesz. I użyłam do tego takich bardzo prozaicznych środków, jak deszcz za oknem w kontrze do wszystkiego tego, co zmusza do tego, żeby wyjść z domu – pójście do szkoły, do pracy – kiedy człowiek jest totalnie przygwożdżony i po prostu nie chce, nie jest w stanie ruszyć z miejsca - tak życiowo, ogólnie. Zależało mi, żeby nie dawać tą piosenką żadnej odpowiedzi. Ten tekst ma zresztą w sobie pewnego rodzaju suspens, takie zawieszenie – refren składa się z pytania, ale żadna zwrotka nie zawiera w sobie odpowiedzi na to pytanie. 5. Nagranie i brzmienie Adam: Z gitarowego punktu widzenia wszystko zaczęło się w tym utworze od samego instrumentu – od jednej konkretnej gitary, którą akurat wtedy kupiłem. Szukałem dużej jazzowej gitary, żeby uzyskać takie jazzowe, mainstreamowe brzmienie, trochę jak Wes Montgomery. Bardzo szybko okazało się, że ma ona fajne zastosowanie w duecie. Jeżeli ją bardzo nisko nastroję i założę bardzo grube struny, bez problemu zapełnia lukę po gitarze basowej. Bo w „Mży” i na całej naszej płycie nie ma basu. Tak więc brzmieniowo „Mży” zaczęło się od samego instrumentu, od nisko strojonej gitary typu hollow body. Jeżeli chodzi o samo nagranie to oczywiście największe znaczenie miało studio Monochrom, w którym nagrywaliśmy z realizatorem Ignacym Gruszeckim. Ignacy – poza tym, że świetnie realizuje – jest też gitarzystą i na tym gruncie mamy świetne porozumienie, bo on – podobnie jak ja - uwielbia takie brudne, przesterowane brzmienie tego instrumentu. Nagrywaliśmy na trzy wzmacniacze, wszystko na setkę. Pola: Myślę że trzeba tutaj powiedzieć jedną ważną rzecz. Weszliśmy do studia nagrywać całą płytę z totalnie nieogranymi numerami i jeszcze dzień przed nagraniem kończyłam niektóre teksty. Byliśmy więc totalnie na świeżo. Mieliśmy niewiele czasu, bo pierwsza sesja trwała jeden dzień i potem wróciliśmy jeszcze na dwa dni. Zależało nam na tym, żeby po prostu stanąć i zagrać. Żeby nie rozdrabniać się na osobne nagrywanie bębnów, gitar wokali. Przyjęliśmy taką metodę, że stajemy w trójkę i nagrywamy wszystko na setkę. Potem dogrywaliśmy tylko trochę dodatkowych gitar, jakieś drugie głosy. Zależało nam na tym, żeby była w tym słyszalna taka wyraźna, konkretna energia i zdradzę nawet, że zdarzyło nam się zostawić kilka pomyłek. Adam: Nie zapraszaliśmy też żadnego zewnętrznego producenta. Chcieliśmy, żeby ta muzyka była na tyle surowa, na ile jesteśmy w stanie sami taką surowość uzyskać. Nie chcieliśmy, żeby producent kierował nas w jakimś innym kierunku. Pola: Chcieliśmy w stu procentach odpowiadać na to, co będzie na tym debiucie. Nie znaczy to, że na zawsze skreśliliśmy rolę producenta. Akurat w wypadku tej płyty chcieliśmy po prostu wziąć sprawę w swoje ręce i nie angażować do tego trzeciej głowy, która mogłaby wrzucić i dołożyć coś od siebie. Mieliśmy też z tego powodu super frajdę i satysfakcję, bo udało nam się to wszystko samodzielnie napisać i nagrać. Po skończeniu nagrań analizowaliśmy jeszcze to wszystko i mieliśmy jakieś takie myśli, że na coś tam nie było pomysłu i może ktoś by nas nakierował na coś innego, lepszego – w naszych głowach często pojawiały się takie głosy. Ale ostatecznie stwierdziliśmy, że pewnie taki właśnie miał być efekt finalny. Wyszło więc chyba na to, że sami wyprodukowaliśmy sobie płytę. Adam: trzeba tutaj dodać, że naprawdę istotną rolę odegrał w produkcji wspomniany już Ignacy Gruszecki – realizator, który bardzo stymulował nas podczas nagrania i podsuwał nam cały czas jakieś pomysły i jego sugestie były zawsze trafne. 6. Studio nagrań – dodaje coś do tego, co tworzycie, a może was ogranicza? Adam: Mi osobiście studio nagrań dodaje skrzydeł. Cały ten proces, kiedy w studiu podpinam wzmacniacze, mam wymarzone brzmienie, nie ma żadnych kompromisów w kwestii głośności i mogę sobie w tych warunkach grać i improwizować – to zdecydowanie pobudza moją kreatywność. Pola: Dla mnie – dla odmiany – etap pracy w studiu jest wciąż trochę stresujący. Przy okazji nagrywania pierwszej EP-ki miałam taką historię, że przyjechałam do studia i pierwszy raz w swoim życiu przez kilka godzin nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Zrezygnowaliśmy z nagrywania wokali i chłopaki postanowili, że zarejestrują instrumenty, a głos dogramy w innym terminie. W którymś momencie Filip Blaszok – ówczesny perkusista - podszedł i powiedział do mnie - „dobra Pola, nie nagrasz tego i tak, to walnij sobie drina”. I rzeczywiście wypiłam drina, głos zaczął mi wracać i ostatecznie nagrałam tę EP-kę. Skonsultowałam to niedługo potem z laryngologiem i on powiedział mi, że to jest psychika. Ja jestem zawsze bardzo zestresowana w studiu – możliwe, że ograniczenia czasowe tak na mnie działają i gdyby ich nie było, to jakoś inaczej bym do tego podchodziła. Teraz jestem na tym etapie, że dopiero uczę się pracy w studiu i staram się widzieć to mniej jako przeszkodę, a bardziej jako szansę, żeby eksplorować brzmienia. Uczę się traktować ten czas w studiu, jako coś, co mogłoby mnie pobudzać. 7. Jaka część kreatywnego procesu wpływa najmocniej na wasze rdzenne i surowe brzmienie? Pola: Ja myślę, że to brzmienie może mieć związek z ograniczeniami, które sami sobie narzuciliśmy. Na początku wiedzieliśmy, że gitara, głos i słowo mają stanowić trzon. Przyjęliśmy, że dzięki temu paradoksalnie będziemy w stanie korzystać z lepszych rozwiązań, że te ograniczenia będą w stanie podsuwać nam jakąś taką maksymalną prawdę o muzyce. Myślę, że znaczenie może też mieć to, że tworzymy jako para – bo jesteśmy parą w życiu i na scenie. To stwarza pewne specyficzne warunki, w jakich tak muzyka powstawała – pisaliśmy te rzeczy w domu, w sumie na samą gitarę, a więc od początku było to bardzo surowe i minimalistyczne. Adam: Odpowiedzią może tu być też brak gitary basowej. Stwierdziliśmy, że nie będzie w naszym projekcie basisty i spróbujemy poszukać czegoś innego. To narzuciło kilka rozwiązań, które składają się na nasze brzmienie. Przy procesie uzyskiwania surowości i rdzenności brzmienia znów muszę wspomnieć Ignacego. Pamiętam, że był kiedyś dawno temu na naszym koncercie na festiwalu F.A.M.A. i zachęcał nas wtedy, żebyśmy bardzo szybko nagrywali nasze utwory. Mówił nam wtedy, że jeżeli będziemy odkładać i szlifować te kawałki, to wtedy ucieknie z nich prawda. Podkreślał też, że płyta ma rejestrować moment, w jakim jesteśmy w danej chwili, że za trzy lata – będąc innymi ludźmi – możemy nagrać po prostu kolejną płytę. Wiadomo, że każdy numer można nagrywać kilka lat i on nigdy nie wyda się wystarczająco dobry i cały ten proces można rozciągać w nieskończoność. Mieliśmy zresztą takie doświadczenie z zespołem Jabłonka, który jest obecnie zawieszony. Tam ulegliśmy takiemu niekończącemu się udoskonalaniu materiału i w efekcie finalnym nasza płyta się nie ukazała. Pola: Przy nagraniu całej naszej najnowszej płyty narzuciliśmy sobie deadline i staraliśmy się robić te rzeczy w miarę jednak szybko. W związku z tym nie rzeźbiliśmy tego jakoś bardzo długo. Dosyć szybko klepaliśmy ostateczną wersję, stwierdzaliśmy, że zostaje tak, jak jest, ustalaliśmy jakieś dodatki – jak na przykład klarnet w „Mży” - i przechodziliśmy do kolejnej piosenki. 8. Dlaczego gracie piosenki? Adam: Piosenki są najbardziej komunikatywną formą. Lubię słuchać też innych rzeczy – lubię, ambient, awangardę, jazz – ale piosenka jest dla mnie od zawsze najgenialniejszym odkryciem w muzyce. Można się z jej pomocą komunikować międzypokoleniowo. Chodzi o połączenie tekstu z muzyką, o powtarzalność i specyficzną melodyjność. Pola: Postawiliśmy sobie takie wyzwanie. Stwierdziliśmy, że fajnie będzie stworzyć dobrą piosnkę, która będzie miała zwrotkę, refren, bridge, że będzie niosła z sobą coś powtarzalnego. Okazało się, że nie jest to aż takie proste. Adam: to było bardzo duże wyzwanie. Ale z drugiej strony chcieliśmy być po prostu komunikatywni. Mamy zamiłowanie do odlotów, do takich rzeczy, jak na przykład solo w „Mży” i chcieliśmy te ciągotki zrównoważyć właśnie piosenkami. Wiedzieliśmy, że ludziom będzie to dużo łatwiej odbierać, niż gdybyśmy nagrali jedenaście utworów, które byłyby półtoragodzinnymi odlotami, improwizacjami i noisami. Pola: Patrząc na to jeszcze z punktu widzenia treści, dużo łatwiej jest mi zawrzeć pełny i jasny komunikat w takiej formie, która ma zwrotkę i refren. Tak więc myślę, że komunikatywność to najlepsze słowo na odpowiedzenie na to, dlaczego wybieramy piosenki. 9. Dwuczęściowy podział „Mży” i zakończenie utworu Pola: To nie było takie proste. Początkowo obawiałam się takiego dwuczęściowego podziału piosenki. Chciałam trochę poszaleć w innym numerze, ale akurat w „Mży” - na samym początku powstawania utworu - nie chciałam tracić tego potencjału i struktury prostej, spokojnej piosenki. To był pomysł Adama, żeby dodać tam takie przekorne, psychodeliczne zakończenie - żeby poszaleć i nie wracać już do struktury piosenki. To jest ciekawe, bo życiowo bardzo różnimy się temperamentami. Ja jestem histeryczna i żywa, a Adam jest ostoją spokoju i cierpliwości. Ale akurat w „Mży” te dwa temperamenty się podmieniły. W początkowej fazie ja chciałam to pociągnąć w taki naprawdę spokojny sposób, a Adam od razu chciał z tego zrobić taką schizofreniczną piosenkę, składającą się z dwóch różnych części. Kiedy postanowiliśmy już, że utwór będzie podzielony, przyszedł nam do głowy pomysł, żeby zaprosić Magdę Sowul. Chodziło o to, żeby wciągnąć do utworu instrument, który będzie naszym zdaniem brzmieniowo najmniej osadzony w muzyce bluesowej. Tak właśnie znalazło się tam solo na klarnecie basowym. 10. Co robicie, żeby być kreatywnym? Pola: Ja się staram stymulować innymi dziedzinami sztuki. Bardzo dużo czytam. Ponieważ rzuciłam niedawno studia na piątym roku z krytyki literackiej, staram się nadrabiać zaległości z poezji współczesnej. To mnie stymuluje, żeby wytwarzać jakieś swoje obrazy, pisać i myśleć o nowych utworach. Robimy też sobie takie „obozy spokoju”. Wyjeżdżamy i staramy się wyciszyć maksymalnie. Wyciszyć od społeczeństwa, bo Adam nie rusza się bez swojej gitary, tak więc muzyka zawsze nam towarzyszy. Inspirują mnie też rozmowy z ludźmi – o literaturze, sztuce. Staramy się też chodzić na koncerty, z których czerpiemy potem energię do działania. Adam: Mnie podobnie – do kreatywności pobudza bombardowanie głowy wartościowymi rzeczami. Mam na myśli dobre kino, literaturę i przede wszystkim muzykę, bo u mnie inspiracje biorą się głównie od innych muzyków. 11. Co Pola Chobot i Adam Baran radzą ludziom, którzy dopiero zaczynają pisać piosenki? Pola: Nie bójcie się kombinować, nie bójcie się korzystać z nieoczywistych rozwiązań. Nie trzymajcie się w ryzach tego, że to muszą być jakieś konkretne akordy i konkretne struktury. Z własnej perspektywy mogę powiedzieć, że moim wrogiem jest jakiś taki śladowo pojawiający się głos, że to, co piszę, będzie zbyt pojechanie i nikt tego nie będzie chciał słuchać. Myślę, że w takich chwilach trzeba mieć to po prostu gdzieś i że za wszelką cenę trzeba być w zgodzie z samym sobą. To jest chyba najważniejsze. Adam: Ja myślę podobnie. Z tym że tak z punktu widzenia technicznej strony słuchania muzyki radziłbym jak najwięcej zgłębiać muzykę innych ludzi, żeby się po prostu jej uczyć. A jeżeli chodzi o taką stronę emocjonalną, to radzę po prostu ufać sobie, ufać własnej intuicji. Pola: To zaufanie jest takim głównym składnikiem ciążenia emocjonalnego, które gdzieś tam później pojawia się w piosenkach. Po prostu wychodzisz i wierzysz w to co śpiewasz, w to co robisz, w to, co się dzieje i wtedy tylko ma to sens. Wiem, że to może brzmieć jak takie pierdzielenie trochę, ale w gruncie rzeczy te myśli o strachu przed samym sobą i o tym, czy ludzie nas będą chcieli słuchać, czy nas zaakceptują takich a nie innych potrafią być naprawdę bombardujące. I myślę, że gadanie o tym – pomimo tego, że jest oczywiste – jest wciąż potrzebne. Szczególnie teraz, kiedy żyjemy w XXI wieku, w dobie Facebooka, w dobie Instagrama, gdzie wszyscy są specjalistami od wszystkiego i każdy każdego ocenia. Kuba Łuka |
O Autorze:
Kuba Łuka. Producent muzyczny i kompozytor. Autor licznych artykułów o muzyce i kreatywności. W 2016 roku obronił doktorat na temat przemian w sposobie tworzenia muzyki w XX i XXI wieku. Niedługo ukaże się jego pierwsza książka: "Nowe Dźwięki. Jak być Kreatywnym i nagrać własną płytę Lepiej". Archiwa
Marzec 2020
Kategorie
Wszystkie
|